56-letni Michael Packard wypłynął na połów w piątek rano. Warunki do połowu tego dnia były bardzo dobre, a widoczność w wodzie sięgała około sześciu metrów.
Mężczyzna przekazał, że będąc już w wodzie poczuł nagle silne uderzenie i nagle wokół zrobiło się ciemno.
Nurek myślał początkowo, że został zaatakowany przez jednego z żarłaczy białych, które pływają w tym regionie, ale szybko zdał sobie sprawę, że nie nie ma ran po zębach.
- Wtedy zdałem sobie sprawę, że jestem w paszczy wieloryba, a ten próbuje mnie połknąć. Sądziłem, ze umrę - przekazał Packard. Dodał, że myślał w tym czasie o swojej żonie i dwóch nastoletnich synach.
Kolejną rzeczą, którą pamięta 56-latek jest znalezienie się na powierzchni wody. - Został wyrzucony w powietrze i wylądowałem na wodzie. Nie mogłem w to uwierzyć - mówi.