I nie jest to naruszenie prawa, a przeciwnie: obrona najwyższych prawnie chronionych wartości. Zanim ta godzina policyjna została wprowadzona, stała się przedmiotem prawniczych dyskusji o jej dopuszczalności. I jakkolwiek one mądrze by brzmiały, rozsądek powinien być na pierwszym miejscu, bo chodzi przecież o zdrowie i życie Polaków.
Szukanie zatem jakiejś podkładki dla godziny policyjnej (bo polski rząd nie ma prawa wydawania dekretów) np. w stanie nadzwyczajnym, którego zasady i rygory uchwalono ćwierć wieku temu, kiedy ich autorom nie śniło się o takiej pandemii jak obecna, jest naigrawaniem się z obecnej dramatycznej sytuacji.
Czytaj także: Aktywność w Sylwestra pod znakiem zapytania
Nieraz w tym miejscu krytycznie pisałem o mnożeniu zakazów, nakazów, ciągłych zmianach zasad np. ruchu drogowego wprowadzających nieraz więcej zamieszania niż pożytku. Podobnie teraz uważam, że jeśli wielu obywateli uzna, że wychodzenie w tych dniach, a zwłaszcza w sylwestra, z domu nie jest zagrożeniem, to państwo, policja tego rygoru nie będzie w stanie wyegzekwować. I nie dlatego, że nie ma wyraźnych podstaw prawnych do godziny policyjnej, ale dlatego, że policyjnego przymusu zwyczajnie nie da się masowo egzekwować w wolnym kraju. I dobrze!
Na drobne naruszenia wystarczy zwrócenie uwagi, a reakcja policji powinna być ograniczona do poważnych naruszeń i wobec podżegaczy do masowego naruszania bezpieczeństwa, niezależnie przez kogo. Immunitet poselski np. nie służy do szerzenia anarchii, zwłaszcza wśród młodzieży.