Anna Nowacka-Isaksson: Sport jednoczy, ale nie w Szwecji

Sport jednoczy. Szwedzki przykład pokazuje jednak, że nie zawsze.

Aktualizacja: 02.06.2019 15:44 Publikacja: 02.06.2019 08:00

Anna Nowacka-Isaksson: Sport jednoczy, ale nie w Szwecji

Foto: 123RF

Tak się stało w przypadku klubu piłki nożnej Sorsele. Kilka lat temu otrzymał subwencje na projekt integracyjny dla młodocianych uchodźców. Krajowy Związek Sportowy przyznał pół miliona koron, a gmina Sorsele 100 tys. na budowanie mostów między ludźmi. Projekt skończył się na tym, że Szwedzi założyli własny klub, a w futbolowym zrzeszeniu pozostali jedynie przybysze. Teraz i ci z niego odchodzą.

Sprawę nagłośniły media. Powód rozbicia klubu to kwestia delikatna. Niewiele osób wypowiada się otwarcie, bo nie chcą się narażać na opinię rasistów.

W 2000 r. w zrzeszeniu sportowym Sorsele grało 51 zawodników, wszyscy urodzili się w Szwecji. Sześć lat później klub liczył 46 młodych Szwedów i 9 azylantów. W 2010 r. było w nim 33 autochtonów i 15 uchodźców. Cztery lata później w klubie dominowali już migranci, było ich 30 na 22 Szwedów. W 2017 r. w piłkę grało 35 zawodników, przy czym byli to tylko niedawno przybyli do Szwecji uchodźcy. Rodzice założyli więc nowe zrzeszenie dla młodzieży w Sorsele, ale z rozszerzoną działalnością. Można w nim nie tylko kopać piłkę, ale także uczyć się tańczyć.

Gmina Sorsele jest położona w północnej części Szwecji, w regionie Västerbotten i należy do najmniejszych w kraju. Mieszka w niej ponad 2500 osób. Od dekady Sorsele inwestuje w uchodźców, by uchronić obszar przed wyludnieniem. Kilka lat temu mikrogmina przyjęła najwięcej azylantów w stosunku do liczby mieszkańców. Większość miała od 15 do 18 lat i przybyła do Szwecji bez rodziców lub opiekunów prawnych. Oczywistym hobby po szkole stała się dla nich piłka nożna.

Tobias Lundmark, wcześniejszy zawodnik w Sorsele i członek zarządu zrzeszenia piłki nożnej, opowiada, że kiedy w klubie grali tylko autochtoni i dołączyło do nich kilku migrantów, wszystko funkcjonowało świetnie. Zaczęły się jednak problemy, gdy Sorsele przeżyło „boom uchodźców" i do klubu dołączyło 20 nowych przybyszów, którzy nie znali szwedzkiego. Wielu z nich też nigdy nie grało w piłkę. Powstał „chaos i nic nie funkcjonowało jak należy" – komentował Lundmark. By temu zaradzić, myślano o zorganizowaniu dodatkowych treningów. Nikt nie chciał nikogo wykluczać z klubu, ale nie wszyscy muszą grać, jeżeli nie znają języka i są nowicjuszami w piłce, a dba się o zachowanie odpowiedniego poziomu w klubie – komentował Lundmark. O problemach dowiedział się zarząd, który zakwestionował wszelkie pomysły na przerwanie impasu. „Znikła radość grania nawet wśród zawodników o obcych korzeniach, którzy mieszkają w Szwecji od lat" – podkreślał Lundmark. I dodaje, że to zarząd i kierownictwo powinny rozwiązać problem, tak się jednak nie stało.

Jeden z członków zarządu zrzeszenia sportowego w Sorsele Allan Larsson mówi, że był zdecydowanym przeciwnikiem propozycji ograniczenia liczby uchodźców w klubie, i dlatego niektórzy mieszkańcy gminy obwiniają go za porażkę. Larsson odmawiał też kategorycznie zgody na wprowadzenie testu ze znajomości języka szwedzkiego zawodników.

Gdy do klubu zaczęli przybywać młodzi uchodźcy, zniknęli Szwedzi. Obecnie z klubu uciekają uchodźcy, ponieważ podejmują naukę w gimnazjach w okolicznych miastach.

Zdaniem Larssona nie można też regulować liczby azylantów, ponieważ w ten sposób złamano by prawo. Według statutu zrzeszenia sportowego Sorsele i podstawowych wartości szwedzkiego ruchu sportowego wszyscy mają prawo być przyjmowani do klubów na tych samych warunkach. Zrzeszenia zaś, które należą do Krajowego Związku Sportu i nie przestrzegają jego statutu, nie powinny być – w opinii Larssona – członkami ruchu sportowego.

W dyskurs zaangażował się również Ardalan Shekarabi, minister administracjii publicznej, który nawet odwiedził specjalnie gminę. Według niego, nie ma nic dziwnego w tym, że kluby się rozpadają, gdy się porówna sytuację do sfery polityki.

Nic nie jest jednak całkiem czarne ani białe i dopiero czas pokaże, czy konflikt zaszkodził Sorsele.

Z fiaska projektu integracyjnego w północnej gminie nie należy jednak wyciągać daleko idących konkluzji. Sport mimo wszystko łączy, i istnieje bardzo wiele akcji prowadzonych z sukcesem. Dowodem na to jest historia drużyny bandy z Borlänge, którą utworzono z młodych Somalijczyków. Drużyna jako pierwsza afrykańska reprezentacja bierze udział w mistrzostwach świata w hokeju od 2014 r.

I jest to fenomen.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

Tak się stało w przypadku klubu piłki nożnej Sorsele. Kilka lat temu otrzymał subwencje na projekt integracyjny dla młodocianych uchodźców. Krajowy Związek Sportowy przyznał pół miliona koron, a gmina Sorsele 100 tys. na budowanie mostów między ludźmi. Projekt skończył się na tym, że Szwedzi założyli własny klub, a w futbolowym zrzeszeniu pozostali jedynie przybysze. Teraz i ci z niego odchodzą.

Sprawę nagłośniły media. Powód rozbicia klubu to kwestia delikatna. Niewiele osób wypowiada się otwarcie, bo nie chcą się narażać na opinię rasistów.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?