Rozwijało się ono między innymi w biurach pisania podań i, jak twierdzili niektórzy, było prawdziwą plagą społeczną. Na łamach „Nowej Palestry" z 1933 roku czytamy, że „w mniejszych miastach właściciele biur umieją przez nader zręczne intrygi i bałamucenie nieoświeconej ludności odciągać ją od korzystania z usług osiadających w tych miejscowościach adwokatów".
No i w końcu sprawa została rozwiązana na szczeblu ustawodawczym, ale niestety nie po myśli wnioskujących. Bo oto 28 marca 1933 roku uchwalona została ustawa o biurach pisania podań..., która nie zakazała ich działalności, ale jedynie określiła wymogi formalne ich prowadzenia.
Wystarczyło mieć „odpowiednie kwalifikacje moralne", złożyć egzamin z poprawnego pod względem językowym sporządzania pism i wykazać się znajomością urzędów, to jest wiedzieć, gdzie wnieść jakie pismo.
W palestrze zawrzało. Niemal natychmiast Rada Adwokacka we Lwowie napisała do prezesa sądu apelacyjnego, zauważając, że nie zachodzi potrzeba tworzenia takich biur; w konsekwencji udzielanie koncesji na ich zakładanie należy uznać za bardzo szkodliwe nie tylko ze względu na interesy adwokatury, ale także dobrze pojętą ochronę ludności, władz i sądownictwa. Słowem, prezes sądu apelacyjnego powinien wydać prezesom podległych mu sądów okręgowych zalecenie nieudzielania zgód, albowiem już teraz biura takie są „plagą społeczną i dotkliwą bolączką wymiaru sprawiedliwości".
Oto fragmenty aktu prawnego, który w latach 30. ubiegłego stulecia wzbudzał tak wiele emocji.