Frankowicze: nie taki ten proces straszny

Problemu nie rozwiąże wezwanie frankowiczów do poddania się bez walki.

Aktualizacja: 15.04.2017 17:19 Publikacja: 15.04.2017 02:00

Frankowicze: nie taki ten proces straszny

Foto: Fotolia

Cieszymy się, że temat kredytów frankowych i skutków prawnych ich zaciągnia zyskał rangę debaty publicznej i wszedł na łamy poważnej prasy prawniczej. Wcześniej przedstawiciele banków uważali ten temat za „gorzkie żale" konsumentów, których jedynym prawem i obowiązkiem jest płacić raty kredytu w terminie, mimo iż rosną do irracjonalnych wysokości.

Efektem dyskusji publicznej i wielu korzystnych dla frankowiczów rozstrzygnięć jest zauważalny wzrost uczestnictwa w debacie reprezentantów sektora bankowego. Pojawiające się w ostatnim czasie publikacje wskazują na to, że banki zaczęły traktować te sprawy jako realne zagrożenie swojej (pewnej, jak im się dotąd wydawało) pozycji.

Generalnym przesłaniem strony reprezentującej banki jest, że dla frankowiczów lepiej będzie, jeśli nie wniosą sprawy do sądu, ponieważ sądy orzekają niejednolicie, a koszty ewentualnej przegranej mogą przewyższyć spodziewane zyski, o czym być może klienci nie są informowani przez swoich pełnomocników.

Dużo troski, mało informacji

Pomimo blisko trzydziestoletniego doświadczenia w świadczeniu usług prawniczych nie przypominamy sobie, aby kiedykolwiek przeciwnik otaczał swojego adwersarza w sądzie tak daleko idącą troską i opieką. Nasuwa się zatem pytanie, czy reprezentanci sektora bankowego równie troskliwie dbają o swoich klientów.

Czy informują ich o przegrywanych procesach i związanych z tym kosztach? Przykładowo koszt wpisu od pozwu czy apelacji dla konsumenta to maksymalnie 1000 zł, a dla banku 5 proc. od wartości kredytu.

Czy informują ich o narastającej skali problemu spraw frankowych? Przykładowo liczba spodziewanych procesów wywołała apel Marka Niechciała, prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, o stworzenie specjalnych wydziałów zajmujących się sprawami frankowymi.

Czy informują ich o konsekwencjach skali i ryzyka przegranych procesów?

Rynek kredytów pseudowalutowych szacuje się na około 700 tys. kredytobiorców. Czy w związku z tym analizowane są możliwości polubownego zakończenia sporów?

Wariant dobry i lepszy

Dotychczasowe doświadczenia naszych klientów wskazują, że nie ma sensownej rozmowy z sektorem bankowym. Aby zatem przeciąć wszelkie spekulacje dotyczące bilansu zysku i strat sprawy frankowej, w dużym uproszczeniu przedstawiamy hipotetyczną sytuację frankowicza, który w 2008 r. wziął kredyt w kwocie 400 tys. zł, co stanowiło wówczas równowartości ok. 190.476 CHF przy kursie franka szwajcarskiego z dnia uruchomienia kredytu na poziomie 2,10 zł. Zakładamy dwa warianty prawne. Pierwszy to nieważność umowy, a drugi to bezskuteczność klauzul indeksujących kwotę kredytu i poszczególne raty kursem CHF, przy czym do obliczeń zastosowano aktualny kurs CHF i obecnie obowiązujący wskaźnik LIBOR.

Wariant I

Po stwierdzeniu przez sąd nieważności umowy kredytu kredytobiorca ma prawo żądać zwrotu wszystkich uiszczonych od zawarcia umowy do uprawomocnienia się wyroku na rzecz banku rat, które stanowią świadczenie nienależne. Bank jako bezpodstawnie wzbogacony kosztem kredytobiorcy, musi oddać frankowiczowi 340 tys. zł. Kredytobiorca bankowi 400 tys.zł, więc po dokonaniu potrącenia kredytobiorca będzie musiał oddać bankowi 60 tys. zł i będzie wolny od kredytu.

Wariant II

Konsekwencją ustalenia przez sąd abuzywności klauzul indeksujących kwotę kredytu i poszczególne raty kredytu kursem CHF jest ich usunięcie z umowy kredytu. W efekcie kredytobiorca odzyska nadpłacone od zawarcia umowy kredytu do uprawomocnienia się wyroku raty. Przez nadpłacone raty rozumiemy różnicę między sumą środków pobranych przez bank od kredytobiorcy przy zastosowaniu mechanizmu indeksacji kursem CHF, a świadczeniem, które kredytobiorca powinien zapłacić, gdyby ten mechanizm nie był stosowany.

W analizowanym przypadku byłaby to kwota 145 tys. zł. W tym wariancie wysokość rat zmniejszy się w przyszłości łącznie o kwotę 291 tys. zł. Kredytobiorca może zyskać aż 436 tys. zł.

Lepiej rozmawiać

Jak widać, bilans ten rysuje się bardzo niekorzystnie dla sektora bankowego.

Przegrana może kosztować bank 20 tys. zł tytułem opłaty od apelacji, 21.600 zł tytułem kosztów zastępstwa procesowego za dwie instancje oraz 1000 zł tytułem zwrotu kredytobiorcy opłaty sądowej od pozwu. Do tego należy doliczyć łączną stratę banku w ciągu całego okresu kredytowania, która wyniesie ok. 500 tys. zł przy stwierdzeniu nieważności umowy kredytu, a 436 tys. zł przy ustaleniu bezskuteczności klauzul indeksacyjnych. Straty banku oscylują zatem pomiędzy 542.600 zł a 478.600 zł. Bank musi także opłacić swoich pełnomocników.

Konsument przy wariancie z nieważnością umowy zyskuje de facto kredyt za darmo, gdyż nie płaci bankowi odsetek za korzystanie z kapitału. Przy wariancie z bezskutecznością klauzul kredytobiorca odzyska 145 zł z tytułu nadpłaconych rat oraz 291 tys. zł w wyniku zmniejszenia rat kredytu na przyszłość.

Przegrana konsumenta może kosztować go maksymalnie 1000 zł opłaty sądowej od pozwu i drugie tyle w przypadku wniesienia apelacji oraz około 22 tys. zł tytułem kosztów zastępstwa procesowego za dwie instancje. Do tego należy doliczyć wynagrodzenie pełnomocnika kredytobiorcy, przy czym analiza rynku wskazuje, że kancelarie prawne pobierają przeważającą część swojego wynagrodzenia dopiero po zakończonym sukcesem procesie. Kredytobiorca w razie przegranej z bankiem może stracić zatem 24 tys. zł oraz koszt obsługi prawnej, natomiast bank ryzykuje poważnym zachwianiem zaufania konsumenta do banku.

Widać zatem, że na procesie sądowym kredytobiorca może dużo więcej zyskać niż stracić. Mamy świadomość dużego uproszczenia powyższej symulacji, niemniej chcemy w ten sposób pokazać ogromny dysonans między zyskami i stratami w relacji konsument – bank.

Napływ pozwów frankowych do sądów jest faktem. Artykuły, których przesłaniem jest zniechęcenie frankowiczów do składania spraw w sądzie, niczego nie zmienią. Świadczą one natomiast o tym, że sektor bankowy zrozumiał wiążące się z tym napływem zagrożenia i wreszcie zaczął traktować te sprawy poważnie.

Problemu nie rozwiąże wzywanie frankowiczów do poddania się. Lepiej zaprosić ich do stołu i zaproponować korzystne warunki rozliczenia kredytów.

Maciej Lach jest adwokatem, partnerem w Kancelarii Adwokatów i Radców Prawnych Lach Janas Biernat

Dawid Biernat jest adwokatem, partnerem w Kancelarii Adwokatów i Radców Prawnych Lach Janas Biernat

Cieszymy się, że temat kredytów frankowych i skutków prawnych ich zaciągnia zyskał rangę debaty publicznej i wszedł na łamy poważnej prasy prawniczej. Wcześniej przedstawiciele banków uważali ten temat za „gorzkie żale" konsumentów, których jedynym prawem i obowiązkiem jest płacić raty kredytu w terminie, mimo iż rosną do irracjonalnych wysokości.

Efektem dyskusji publicznej i wielu korzystnych dla frankowiczów rozstrzygnięć jest zauważalny wzrost uczestnictwa w debacie reprezentantów sektora bankowego. Pojawiające się w ostatnim czasie publikacje wskazują na to, że banki zaczęły traktować te sprawy jako realne zagrożenie swojej (pewnej, jak im się dotąd wydawało) pozycji.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA