Przemiany w 1989 r. zapoczątkowało w wymiarze konstytucyjno-ustrojowym powołanie dwóch organów: Senatu oraz Krajowej Rady Sądownictwa (KRS).
KRS powierzono funkcję strażnika niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Reformatorzy dobrze rozumieli, jakie znaczenie ma sądownictwo, wyposażone w te atrybuty, we wprowadzaniu reform, a następnie stabilizacji i utrwalaniu ustroju demokratycznego oraz ochronie praw obywateli. Rada, jako organ konstytucyjny, jest pod względem składu osobowego ewenementem ustrojowym; składa się bowiem z przedstawicieli wszystkich trzech władz.
Tryb ani lepszy, ani gorszy
Zgodnie z art. 187 konstytucji władzę ustawodawczą reprezentuje w KRS czterech posłów wybranych przez Sejm oraz dwóch senatorów wybranych przez Senat, władzę wykonawczą minister sprawiedliwości wchodzący w jej skład z urzędu oraz przedstawiciel powołany przez prezydenta Rzeczypospolitej, władzę sądowniczą 15 sędziów wybranych spośród sędziów wszystkich rodzajów sądów, tj. sądownictwa powszechnego, administracyjnego, wojskowego oraz Sądu Najwyższego. Dodatkowo w skład KRS wchodzą z urzędu osoby piastujące aktualnie funkcje prezesów dwóch najwyższych instancji sądowych, tj. pierwszy prezes Sądu Najwyższego oraz prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego. Tak określony skład KRS realizuje fundamentalne zasady naszego ustroju, zapisane w art. 2 konstytucji, którymi są podział i równowaga wszystkich trzech władz oraz wynikający z treści preambuły ustawy zasadniczej obowiązek ich współdziałania.
Zwierzchność narodu, o której mowa w art. 4 konstytucji, należy postrzegać w ten sposób, że każda z trzech władz ma obowiązek działania dla dobra Rzeczypospolitej, rozumianej jako dobro wspólne wszystkich jej obywateli (art. 1 ustawy zasadniczej). Konieczność pełnienia tej powinności przez władzę sądowniczą akcentowana jest w formule intytulacji najważniejszych jej decyzji: „Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej". Nieuzasadnione jest wyprowadzanie z treści art. 4 konstytucji przez niektórych przedstawicieli władzy ustawodawczej i wykonawczej wniosku, że przepis ten stwarza podstawę do przyznania władzy ustawodawczej przewagi ustrojowej nad pozostałymi, ponieważ pochodzi ona z wyborów i jest tym samym obdarzona przez naród mandatem demokratycznym, uzasadniającym tę dominację. Taka wykładnia pomija, że to naród, przyjmując konstytucję w drodze referendum, zdecydował, że władza sądownicza w naszym kraju nie pochodzi z wyborów, lecz sędziów powołuje prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. W świetle konstytucji ten tryb z powołania nie jest zatem ani lepszy, ani gorszy od innych przewidzianych w niej sposobów wyłaniania pozostałych władz. Jest po prostu zgodny z konstytucją, a jako taki daje sędziom mandat do sprawowania władzy sądowniczej, nakładając jednocześnie na przedstawicieli pozostałych władz obowiązek traktowania sądownictwa jako władzy równorzędnej, a tym samym partnerskiego współdziałania z nią.
Fikcyjne teorie
Z tym konstytucyjnym wzorcem nie da się pogodzić postawy prominentnych przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości, jaką zajmują wobec środowiska sędziowskiego. Wykorzystują oni jednostkowe przypadki niefortunnych, czasami niepotrzebnych lub wręcz szkodliwych wypowiedzi sędziów albo niewłaściwego, a nawet karygodnego zachowania do uzasadnienia proponowanych zmian ustawowych ograniczających gwarantowaną w art. 173 konstytucji niezależność władzy sądowniczej.