Łagodna czy nie, jakakolwiek kara po trzydziestu kilku latach nienagannej służby będzie dla każdego dotkliwa, tym bardziej że decyzja Izby Dyscyplinarnej SN jest więcej niż kontrowersyjna.
Eksces nominatów
W warstwie formalnej doszło do sytuacji, w której wniosek o wyłączenie wszystkich sędziów z „nowych" izb SN hurtem rozpoznał K. Wytrykowski z Izby Dyscyplinarnej SN. Zważywszy, że podstawą wyłączenia były zastrzeżenia do prawidłowości wyboru „nowych" sędziów, jasne jest, że również K. Wytrykowski nie powinien ocenić jego zasadności. W orzecznictwie SN dopuszczono wprawdzie kiedyś, by sędziowie wymienieni we wniosku o wyłączenie wszystkich sędziów danego sądu, którzy nie zostali wyznaczeni do rozpoznania sprawy, mogli rozpoznać ten wniosek, gdyż w części, która ich dotyczy, wniosek zaktualizuje się dopiero z momentem ich wejścia do składu orzekającego (postanowienie SN z 14 grudnia 2016 r., III KO 99/16). Sędzia rozpoznający wniosek o wyłączenie nadal podlega jednak regule z art. 41 § 1 k.p.k. („sędzia ulega wyłączeniu, jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do jego bezstronności w danej sprawie").
Skoro zarzut dotyczył zastrzeżeń do legitymacji „nowych" sędziów SN, a te obiektywnie istnieją, obejmował też bezspornie znajdującego się w analogicznej sytuacji K. Wytrykowskiego, który miał interes w określonym rozstrzygnięciu wniosku. Powinien więc powstrzymać się od czynności w sprawie. Pojawia się pytanie: kto będzie karał nowych nominatów z Izby Dyscyplinarnej SN za ich własne delikty dyscyplinarne? To w tych kategoriach należy ocenić działanie sędziego, który negatywnie rozstrzygnął kwestię wyłączenia.
Pod względem merytorycznym podstawą ukarania jako „rażącej i oczywistej obrazy przepisów postępowania karnego" było uznanie przez sędzię, że przesłuchanie i aresztowanie upośledzonego podejrzanego (potem stwierdzono jego niepoczytalność) bez zapewnienia mu obrońcy stanowi tak daleko idące naruszenie prawa do obrony, że obliguje do powtórzenia posiedzenia aresztowego. Sama koncepcja karania sędziego za treść wydanego przez niego orzeczenia w sposób niedopuszczalny godzi w sferę niezawisłości sędziowskiej.
Warto przypomnieć, że w wyroku ETPCz z 9 listopada 2018 r. w sprawie Beuze v. Belgium (nr 71409/10) zwrócono uwagę na możliwość naruszenia art. 6 europejskiej konwencji praw człowieka i tym samym prawa do rzetelnego procesu, gdy w toku śledztwa przesłuchano podejrzanego, nie zapewniając mu obrońcy mimo istniejących podstaw faktycznych. Również brzmienie art. 42 ust. 2 Konstytucji RP nie ogranicza prawa do korzystania z pomocy obrońcy wyłącznie do etapu postępowania sądowego. Wbrew twierdzeniom podanym w ustnych motywach rozstrzygnięcia przez referenta sprawy P. Czubika, zastosowana przez ukaraną podstawa prawna wydaje się trafna (a już na pewno przywołania przez nią art. 439 k.p.k. nie można traktować jako „rażącej i oczywistej obrazy przepisów"). Wszystko wskazuje na to, że sędziowie dyscyplinarni z SN właśnie ukarali polskiego sędziego za prawidłową implementację standardów europejskich i konstytucyjnych do krajowej procedury karnej. Można się tylko domyślić reakcji TSUE, gdy trafi do jej sędziów wiadomość o tym ekscesie orzeczniczym (bo inaczej tego się nie da nazwać) nowych nominatów w SN. Przy okazji znów pojawia się pytanie, które już postawiłem.
Awans dla prokuratora
Od strony konstytucyjnej jest to – wprawdzie nie wprost, ale jednak – ukaranie sędziego za bezpośrednie zastosowanie przepisów ustawy zasadniczej. To właśnie na konieczność uwzględnienia normy zawartej w art. 42 ust. 2 Konstytucji RP przy wykładni przepisów o tymczasowym aresztowaniu i bezwzględnych przyczynach odwoławczych powoływała się przecież sędzia, broniąc dokonanej przez siebie oceny karnoprocesowej.