Polityczna determinacja Polskiego Stronnictwa Ludowego sprawiła, że figury na politycznej szachownicy, zwłaszcza po jej stronie opozycyjnej, rozstawione zostały właściwie na nowo, a dotychczasowy szyk zwartej Koalicji Europejskiej zastąpiony został formułą trzech wyborczych bloków. Wiele wskazuje więc na to, że jesienna rozgrywka parlamentarnej opozycji z obozem władzy, inaczej niż ta wiosenna, toczyć się może na całej szerokości politycznej szachownicy, od lewej do prawej jej strony, oraz że niewolna będzie ona także od rywalizacji wewnątrzopozycyjnej.
Taka zaś polityczna dywersyfikacja niesie opozycji dobrze znane ryzyka, ale ma w sobie także sporo nowych szans. Warto je dziś przemyśleć i rozważyć.
Dobrze znane ryzyka
O ryzykach związanych z tym nowym rozstawieniem opozycji powiedziano już niemal wszystko – zwłaszcza jego krytycy. Słusznie zatem przypominali oni o istnieniu progu wyborczego, którego przekroczenie nie jest w przypadku mniejszych formacji sprawą oczywistą. Nie bez racji wskazywali również, że przeliczanie w poszczególnych okręgach głosów na mandaty według systemu d'Hondta premiuje duże i silne listy wyborcze, zwłaszcza tam, gdzie przewaga zwycięskiej listy nad kolejną sięgnie kilkunastu punktów procentowych.
Do tego dochodzą jeszcze zagrożenia czysto polityczne. Dość jednak zaskakujące zróżnicowanie się i rywalizację polityków, którzy jeszcze dwa miesiące temu z uśmiechem szli razem pod jednym wyborczym sztandarem, a wcześniej przez ponad trzy lata wspólnie krytykowali obóz władzy, muszą przecież zrozumieć i zaakceptować ich wyborcy. Nie można więc wykluczyć, że przynajmniej część z nich w tym politycznym zwrocie politycznej akcji dostrzec może niemoc opozycji i wynikającą z niej niezdolność do współpracy. Inni, odwrotnie, ale równie dla opozycji niekorzystnie, w tej dość niespodziewanej dywersyfikacji dostrzec mogą swego rodzaju polityczny fotomontaż, w ramach którego opozycja, jedynie na czas wyborów, nieco szerzej rozpostrzeć chce polityczne skrzydła. A politycy obozu władzy, prawem kampanii, zrobią zapewne wiele, by takie wątpliwości w elektoracie opozycji wzmacniać i utrwalać.
Dlatego na przykład, choć możliwe jest samoograniczenie się partii opozycyjnych w poszczególnych tematach czy wyborczych okręgach, tak by nieco zracjonalizować ich rywalizację i dać szanse partiom najmniejszym, to już ryzykowny wydaje się pomysł jednej wspólnej listy do Senatu.