Geopolityka w nowej UE: Pięciu szeryfów Europy

Rok 2017 uśmiecha się do Rosji, także w Europie.

Aktualizacja: 03.01.2017 17:19 Publikacja: 03.01.2017 17:13

Geopolityka w nowej UE: Pięciu szeryfów Europy

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Kusi obietnicami. Wybory w Holandii, Francji, Niemczech mogą jej przynieść niemałe korzyści. Sytuacja nie jest jednak wcale taka zła dla Polski, jak by można przypuszczać. Unię Europejską, główną – obok obecności militarnej USA – zaporę dla ambicji Moskwy, da się jeszcze odnowić, nawet przy niekorzystnych wynikach powyższych głosowań. Polska może być wręcz jednym ze zworników UE i dobrze na tym wyjść.

Nadzieje na sanację Wspólnoty bez zmiany traktatów, na co nie ma zgody państw członkowskich, może przynieść wzmocnienie Rady Europejskiej kosztem Komisji Europejskiej i nieformalne kondominium władcze „wielkiej piątki”, czyli liderów politycznych i gospodarczych w głównych regionach geopolitycznych Unii.
Dyplomacje azjatyckie, a szczególnie japońska, dostrzegły, że Brexit znacząco przebudowuje układ sił w Europie, a UE nie wydaje się być bynajmniej konająca, może co najwyżej poważnie przeziębiona. Warto pójść tropem tych konkluzji. Bez Wielkiej Brytanii staje się ona blokiem kontynentalnym z dominującą osią wschód – zachód i silnymi ośrodkami na południu (Włochy i Hiszpania). Nie zanosi się wcale na powołanie wąskiej Unii, tzw. Karolińskiej, ani budżetu strefy euro i wraz z nim rządu ekonomicznego tejże. Takie reformy byłyby zbyt daleko idące dla wielu członków Wspólnoty, a co  najważniejsze – nie chcą ich Niemcy.

Nowy rozkład sił w UE powstanie więc w ramach traktatu lizbońskiego, co nie wyklucza znaczących zmian w funkcjonowaniu Unii. Podczas kryzysu zadłużeniowego Grecji widzieliśmy już, że czołowe państwa unijne potrafią skutecznie albo omijać instytucje europejskie, albo naginać je do swojej woli. Nie inaczej może być teraz.

Kraje Południa męczą się, słuchając polskich i bałtyckich ostrzeżeń przed Rosją, my z kolei nie chcemy zrozumieć ich problemów z Afryką Północną i Bliskim Wschodem. Nic dziwnego, Unia rozciągnęła się geopolitycznie do takich rozmiarów, że przestała mieć wspólne interesy w zakresie bezpieczeństwa. Wschód i Północ sobie, Południe sobie.

Zwornikiem obu grup jawią się Niemcy, bo są wystawione na zagrożenie tak ze wschodu (Rosja), jak i z południa (uchodźcy, terroryzm). Naturalnym partnerem dla nich będą zaś państwa, które wezmą na siebie zarządzanie zagrożeniami w swoich regionach, mające tam największą populację, największe PKB i najsilniejszą armię: na południu Włochy, w mniejszym stopniu Hiszpania, na zachodzie Francja, na wschodzie zaś Polska. Tak oto mamy „wielką piątkę”  Europy. To grupa predestynowana do rządzenia UE.

Z czasem rola Hiszpanii na południu może słabnąć , a rosnąć Szwecji na północy, choć to kraj niezbyt ludny i wpływowy. Nawet wtedy jednak będzie można raczej mówić raczej o grupie „pięć plus” niż o „wielkiej szóstce”.

Czy naprawdę Polska potrzebuje Francji, Portugalii i Grecji, by się obronić przed Rosją? Narzucona traktatem unijna zasada solidarności każe odpowiedzieć „tak”, praktyka daje odpowiedź negatywną. Korzystne byłoby zatem oddać zarządzanie kryzysami Południa Włochom i Francuzom, a samemu wraz z Niemcami oraz Szwecją zając się Wschodem. Od tego mamy wspólny budżet unijny, by finansowo wspierać państwa na obu kierunkach. Solidarność jest zaś potrzebna tylko do tego, żeby wzajemnie uznawać dominującą pozycję innych na ich odcinkach odpowiedzialności. Włosi nie narzucają unijnej polityki wobec Rosji, Polacy i Szwedzi nie wymądrzają się na temat uchodźców, ale słuchają w tym Włochów. Utopia? Niekoniecznie. Taki podział jest praktyczny i w gruncie rzeczy niezbędny, by Unia mogła sprawnie funkcjonować. I nie potrzeba do tego żadnych formalnych zmian podstaw prawnych UE.

Rzecz tylko w tym, by wprosić się do klubu państw decyzyjnych. Polska może to uczynić poprzez swoją kompetencję na Wschodzie, nie możemy oddawać tego kierunku nikomu innemu.

Autor jest dyrektorem ds. strategii Warsaw Enterprise Institute, doradcą firm zbrojeniowych

Kusi obietnicami. Wybory w Holandii, Francji, Niemczech mogą jej przynieść niemałe korzyści. Sytuacja nie jest jednak wcale taka zła dla Polski, jak by można przypuszczać. Unię Europejską, główną – obok obecności militarnej USA – zaporę dla ambicji Moskwy, da się jeszcze odnowić, nawet przy niekorzystnych wynikach powyższych głosowań. Polska może być wręcz jednym ze zworników UE i dobrze na tym wyjść.

Nadzieje na sanację Wspólnoty bez zmiany traktatów, na co nie ma zgody państw członkowskich, może przynieść wzmocnienie Rady Europejskiej kosztem Komisji Europejskiej i nieformalne kondominium władcze „wielkiej piątki”, czyli liderów politycznych i gospodarczych w głównych regionach geopolitycznych Unii.
Dyplomacje azjatyckie, a szczególnie japońska, dostrzegły, że Brexit znacząco przebudowuje układ sił w Europie, a UE nie wydaje się być bynajmniej konająca, może co najwyżej poważnie przeziębiona. Warto pójść tropem tych konkluzji. Bez Wielkiej Brytanii staje się ona blokiem kontynentalnym z dominującą osią wschód – zachód i silnymi ośrodkami na południu (Włochy i Hiszpania). Nie zanosi się wcale na powołanie wąskiej Unii, tzw. Karolińskiej, ani budżetu strefy euro i wraz z nim rządu ekonomicznego tejże. Takie reformy byłyby zbyt daleko idące dla wielu członków Wspólnoty, a co  najważniejsze – nie chcą ich Niemcy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej