Sprawa jest pokłosiem lutowej publikacji w „Rzeczpospolitej". Napisaliśmy, że w ubiegłej kadencji Sejmu Paweł Szałamacha, będąc posłem PiS, na prawie rok wyjechał z kraju, by studiować na Harvardzie. Wystąpił w Sejmie o urlop, ale go nie dostał. W efekcie przez wiele miesięcy pobierał wynagrodzenie, choć w praktyce nie pełnił obowiązków posła. Zarobił w tym czasie ok. 90 tys. zł.

Wynagrodzenie posła składa się z uposażenia i diety. Przepisy mówią, że ta druga służy „pokryciu kosztów związanych z wydatkami poniesionymi w związku z wykonywaniem mandatu na terenie kraju". Tymczasem Szałamacha w kraju nie przebywał.

W związku z tym poseł PO Krzysztof Brejza złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Szałamachę. Jego zdaniem minister mógł popełnić przestępstwo, polegające na wyłudzeniu i działaniu na szkodę Kancelarii Sejmu. – Sprawa diety daje najmocniejsze podstawy do skierowania sprawy do prokuratury. Chcielibyśmy jednak także, by śledczy zbadali sprawę uposażenia – mówił przed złożeniem zawiadomienia Brejza.

Jego poglądu nie podzielili śledczy. Warszawska prokuratura właśnie wysłała mu pismo o odmowie wszczęcia śledztwa. Pismo jest dość lakoniczne. Wynika z niego, że śledczy stwierdzili „brak znamion czynu zabronionego".

– Niestety wygląda na to, że są równi i równiejsi, a posłom można więcej. Odmowa wyjaśnienia tej sprawy to kolejny przejaw upolitycznienia prokuratury przez PiS – komentuje polityk PO.