Dworczyk: Premier zaprasza opozycję na rozmowy ws. Białorusi

- Uważamy, że sprawa polityki wschodniej rzeczywiście jest taką materią, która powinna być wyjęta poza nawias sporu politycznego - mówił w TVN24 szef KPRM, Michał Dworczyk.

Aktualizacja: 24.08.2020 08:52 Publikacja: 24.08.2020 07:37

Dworczyk: Premier zaprasza opozycję na rozmowy ws. Białorusi

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

- Dzisiaj premier wystosuje oficjalne zaproszenie do liderów wszystkich partii politycznych na najbliższą środę - chcemy przedstawić działania, które zostały (w sprawie sytuacji na Białorusi) już podjęte i porozmawiać na temat dalszych działań - zapowiedział w TVN24 Dworczyk. O tym, że do takich konsultacji może dojść pisał wcześniej na łamach "Rzeczpospolitej" Michał Kolanko.

- Niewątpliwie ta sytuacja szybko się nie skończy na Białorusi. Musimy się przygotować na dłuższy czas funkcjonowania w tej sytuacji - dodał Dworczyk.

Dworczyk pytany o działania polskich władz w sprawie Białorusi, gdzie od wyborów prezydenckich z 9 sierpnia trwają protesty przeciwko prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence podkreślił, że rząd "z jednej strony prowadzi działania na forum UE".

- Z inicjatywy premiera (Mateusza) Morawieckiego został zwołany specjalny szczyt Rady Europejskiej, który uznał, że wybory na Białorusi są niewiarygodne. Europa żąda od Łukaszenki zaprzestania represji i przeprowadzenia demokratycznych wyborów - zauważył Dworczyk.

Szef KPRM dodał, że "Polska prowadzi też własne działania".

- Premier Morawiecki przedstawił w Sejmie plan solidarności z Białorusią - pomoc represjonowanym, szereg ułatwień i wsparcia dla wolnych mediów - mówił Dworczyk.

- Wiemy że Łukaszenko jest w stanie posunąć się do brutalnych działań, natomiast masowość tych protestów jest niespotykana. Skala protestów doprowadziła do tego, że Łukaszenko wycofał się z tych represji. Bardzo dużo zależy od determinacji opozycji (białoruskiej) - mówił o obecnej sytuacji na Białorusi szef KPRM.

- Trudno będzie wrócić Łukaszence do przemocy, aby stłamsić ten ruch - ocenił.

W niedzielę 9 sierpnia wieczorem w Mińsku, Grodnie i w innych miastach Białorusi (łącznie w ok. 30) doszło do protestów po tym jak ogłoszono wyniki badań exit poll po przeprowadzonych wyborach prezydenckich. Wyniki te wskazywały, że wybory prezydenckie z poparciem blisko 80 proc. wyborców wygrał ubiegający się o szóstą kadencję na stanowisku prezydenta Aleksandr Łukaszenko. Oficjalne wyniki wyborów podane przez białoruską CKW w poniedziałek rano dały Łukaszence jeszcze większą przewagę - według tych wyników uzyskał w wyborach 80,23 proc. głosów.

Cichanouska, nie uznała wyników wyborów i ogłosiła, że w rzeczywistości to ona jest zwyciężczynią, a wybory zostały sfałszowane. Następnie poinformowała o złożeniu protestu wyborczego.

W poniedziałek wieczorem w Mińsku znów doszło do starć, w których - co potwierdziło białoruskie MSW - zginął jeden z protestujących. W kolejnych dniach liczba ofiar protestów zwiększyła się do dwóch.

We wtorek szef MSZ Litwy podał informację, że Cichanouska znajduje się na Litwie. W opublikowanym następnie przez byłą kandydatkę na prezydenta oświadczeniu wideo stwierdziła ona, że choć sądziła, iż kampania wyborcza ją zahartowała, ale - jak się okazało - nadal pozostała słabą kobietą. - To, co się dzieje, nie warte jest ludzkiego życia. Dzieci są najważniejsze - podkreśliła.

We wtorek wieczorem w Mińsku doszło do kolejnych protestów. Rosyjska agencja TASS poinformowała o rozbiciu przez OMON demonstracji w Mińsku.

W środę MSW Białorusi poinformowało o użyciu przeciwko demonstrantom broni palnej.

Od środy pojawiają się informacje o strajkach w białoruskich przedsiębiorstwach. Z kolei w czwartek władze zaczęły wypuszczać z aresztów uczestników protestów.

W piątek białoruska CKW ogłosiła oficjalne wyniki wyborów - Łukaszenko miał w nich otrzymać 80,1 proc. głosów. Tego samego dnia Cichanouska wezwała w umieszczonym w internecie apelu do ponownego przeliczenia oddanych w wyborach głosów i wezwała Białorusinów, by podpisywali internetową petycję w tej sprawie. Cichanouska wezwała też burmistrzów białoruskich miast do organizowania w weekend pokojowych demonstracji. Tego samego dnia rywalka Łukaszenki powołała radę Koordynacyjna, która ma zjednoczyć wszystkie siły polityczne i społeczne w kraju.

W piątek wieczorem przed budynkiem białoruskiego parlamentu demonstrowało około 5 tysięcy ludzi. Od siedziby władzy dzieliło ich zaledwie 20 funkcjonariuszy OMON, którzy stali spokojnie z opuszczonymi tarczami. Do demonstracji doszło też w Grodnie, a w Lidzie do demonstrujących mieli dołączyć milicjanci.

W niedzielę w Mińsku w pokojowym, antyrządowym proteście, miało wziąć udział nawet 200 tysięcy osób. Była to największa demonstracja w historii niepodległej Białorusi.

W poniedziałek Łukaszenko wykluczył możliwość przeprowadzenia ponownych wyborów stwierdzając, na spotkaniu z robotnikami w Mińsku, że dojdzie do nich tylko "jeśli go zabiją". Wyraził jednak gotowość rozmów na temat podzielenia się władzą, mówił też o zmianie konstytucji. Nieco później przyznał, że w przypadku przyjęcia nowej konstytucji możliwe będzie przeprowadzenie nowych wyborów.

- Dzisiaj premier wystosuje oficjalne zaproszenie do liderów wszystkich partii politycznych na najbliższą środę - chcemy przedstawić działania, które zostały (w sprawie sytuacji na Białorusi) już podjęte i porozmawiać na temat dalszych działań - zapowiedział w TVN24 Dworczyk. O tym, że do takich konsultacji może dojść pisał wcześniej na łamach "Rzeczpospolitej" Michał Kolanko.

- Niewątpliwie ta sytuacja szybko się nie skończy na Białorusi. Musimy się przygotować na dłuższy czas funkcjonowania w tej sytuacji - dodał Dworczyk.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Prezydent Andrzej Duda ułaskawił agentów CBA skazanych w aferze gruntowej
Polityka
Jacek Kucharczyk: Nie spodziewałem się na listach KO Hanny Gronkiewicz-Waltz
Polityka
Po słowach Sikorskiego Kaczyński ostrzega przed utratą przez Polskę suwerenności
Polityka
Exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie. Szef MSZ: Znaki na niebie i ziemi zwiastują nadzwyczajne wydarzenia
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Dyrektor pisała: "Taki sobie wybrałam"