Przykładowo, zbieracze truskawek w Polsce mogą obecnie zarobić nawet i ponad 5 tys. zł na rękę, aczkolwiek w praktyce widełki najczęściej wynoszą 2,5 - 4 tys. zł. Choć stawki te dla studentów czy obcokrajowców zza wschodniej granicy brzmią atrakcyjnie, coraz mniej osób odpowiada na oferty. W tym roku może być jeszcze gorzej, gdyż sadownicy i rolnicy mają silną konkurencję, jeśli chodzi o ofertę prac sezonowych.
Deficyt pracowników wśród plantatorów to nie tylko polska domena – przykładowo włoscy producenci truskawek muszą wybierać, z których grządek owoce będą zrywane, a na których zgniją. W wielu gospodarstwach nie ma bowiem tylu rąk do pracy, by zebrać cały plon. W efekcie już na południu słonecznej Italii maleją areały truskawek – rolnicy wolą zainwestować w inne, bardziej opłacalne w produkcji owoce czy warzywa. Podobnie w kolejnych latach może być i w naszym kraju.
Ile dziś można zarobić na zbieraniu truskawek czy innych owoców? Wszystko zależy od tego, jaki poziom cen obowiązuje w skupach oraz jak rozlicza się właściciel plantacji – na akord czy godzinowo. Wiele więc zależy od tego, w jakim czasie napełniamy łubianki owocami, oraz ile godzin dziennie na to poświęcamy. Obecne stawki oscylują na poziomie 3-4 zł za kilogram zebranych owoców, a dzienna dniówka przekracza 200 zł. Jeszcze przed pandemią było to o połowę mniej.
Przy narastającym deficycie rąk do pracy plantatorzy nie mogąc znieść widoku niezerwanych, gnijących owoców, zaczęli w ostatnich latach rozkręcać inicjatywę "Zbierz to sam". Zapraszają wszystkich na swoje pola do zbierania owoców, które można następnie kupić od właściciela gospodarstwa w cenie nawet niższej, niż ta obowiązująca w punktach skupu, nie mówiąc już o stawkach na straganach, czy półkach sklepowych.