- Ogłaszamy początek bitwy o ceny ropy, o stworzenie nowego aliansu, niezbędnego dla gospodarki i społeczeństwa. Obecna sytuacja na rynku ropy (niskie ceny) uderza w nasze inwestycje w najbliższych latach - cytuje prezydenta Nicolasa Maduro agencja Prime.

Maduro proponuje innych krajom OPEC oraz pozostającym poza organizacją eksporterów (Rosja, USA) ustanowienie bazowych cen dla głównych regionów świata. Prezydent przypominał, że w ciągu pół roku ceny ropy spadły ze 100 dol. w połowie 2014 r do 45 dol. na początku 2015 r. Przyczynił się do tego także OPEC, decyzją z listopada 2014 o utrzymaniu poziomu wydobycia 30 mln bd.

Najwięcej na tym tracą tzw. kruche kraje z OPEC, m.in. Wenezuela, Irak, Algieria. Sytuację Wenezueli, która ma 18 proc. światowych zasobów ropy, pogarsza fakt, że jest to tzw. ropa ciężka - trudna i droga w wydobyciu i przerobie. Do tego gospodarka bazuje na wpływach z eksportu surowca. Ma to swoje konkretne następstwa: deficyt towarów na rynku; wysoka inflacja i dewaluacja boliwara. Narodowy pieniądz na czarnym rynku jest już tak nisko, że za dolarach handlarze chcą 700 boliwarów przy oficjalnym kursie 6,3 boliwara.

Rok temu kraj zaczął reglamentować benzynę na stacjach. Wenezuelska benzyna, dzięki dotacjom lewicowych rządów, jest najtańsza na świecie (ok. 1 centa amerykańskiego za litr). W sklepach ograniczono ilości kupowanych towarów. Na liście znalazły się mleko, ryż, kawa, drób, pasta do zębów i środki do prania. Reglamentowana jest nawet woda, która jest w kranach 108 godzin w tygodniu. Wenezuelskie supermarkety zostały wyposażone w skanery odcisków palców. Chodzi o to, by jedna osoba nie robiła zakupów kilka razy dziennie. Np. mleka w proszku można kupić 900 gr na tydzień na osobę.