Reklama

Śledczy szukają ofiar księdza pedofila

Ksiądz podejrzany o molestowanie ma być usunięty z kapłaństwa. Prokuratura poprosiła szkoły, w których uczył, o listy uczniów.

Aktualizacja: 31.01.2020 06:18 Publikacja: 30.01.2020 20:23

Pierwsze kary na ks. L. kuria płocka nałożyła w 2010 roku

Pierwsze kary na ks. L. kuria płocka nałożyła w 2010 roku

Foto: shutterstock

Władze diecezji płockiej podjęły zdecydowane kroki wobec ks. Krzysztofa L., który siedzi w areszcie pod zarzutem wykorzystania seksualnego 16-latka. Choć już w 2011 r. Watykan skazał go za podobne czyny, to przez lata kapłan był przesuwany między różnymi instytucjami kościelnymi – nie mógł sprawować posługi, ale nosił sutannę i pracował w środowisku. Teraz, gdy jest nowa ofiara, kuria chce się go pozbyć.

– Dokumentację sprawy przesłano Kongregacji Nauki Wiary z wnioskiem o usunięcie duchownego ze stanu kapłańskiego – poinformował ks. dr Marek Jarosz, delegat biskupa płockiego ds. ochrony dzieci i młodzieży.

Wyrok Kongregacji

We wtorek „Rz" ujawniła dramatyczną historię 16-latka, ministranta z płockiej parafii. Ksiądz L. zaprzyjaźnił się z nim, zdobył zaufanie, aż w sylwestra 2016 r. odurzył i nieprzytomnego miał wykorzystać. Sprawa wyszła na jaw jesienią ubiegłego roku.

Okazuje się, że władze kościelne wiedziały o skłonnościach kapłana, jednak przez lata nie ukróciły skutecznie jego aktywności.

Pierwsze – potwierdzone wyrokiem kościelnym – nadużycia księdza L. miały miejsce w 2010 r. W lutym do kurii płockiej wpłynęła skarga o możliwości popełnienia przez niego nadużyć seksualnych wobec nieletnich. – Biskup płocki niezwłocznie, zgodnie z wytycznymi Episkopatu Polski, wszczął postępowanie kanoniczne, w którym uczestniczył przedstawiciel szkoły, do której uczęszczały osoby pokrzywdzone – wskazuje ks. dr Marek Jarosz. W efekcie duchowny został zawieszony w obowiązkach duszpasterskich i „niezwłocznie usunięty z parafii". Prokuratury nie zawiadomiono, bo – jak twierdzi ks. Jarosz – „informację o możliwości popełnienia czynów karalnych wobec małoletnich wcześniej posiadła szkoła" – strona kościelna poinformowała ją, by podjęła działania zgodne z prawem.

Reklama
Reklama

Biskup zgłosił też sprawę watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. Ksiądz 18 października 2011 r. dostał wyrok: pięć lat zakazu pracy duszpasterskiej z dziećmi i młodzieżą i dziesięcioletni zakaz wjazdu do parafii, gdzie doszło do przestępstwa. Nakazano mu także przejść terapię.

Na wyrok od 2010 r. kapłan czekał w parafii, którą kierował jego wuj (mieszkał tam na plebanii).

"W związku z tym, że duchowny w 2010 r. otrzymał nakaz natychmiastowego opuszczenia parafii, zamieszkał w jednej z plebanii, a dokładnie u swojego wuja – księdza, który zaoferował taką pomoc" - czytamy w komunikacie diecezji.

Delegat biskupa wyjaśnia, że w piśmie do zawieszonego księdza wyraźnie zaznaczono, „że przebywanie u wuja na plebanii nie jest w żadnym razie „nominacją wikariuszowską ani nominacją na rezydenta". Biskup zakazał też L. publicznego sprawowania sakramentów.

Ks. Jarosz podkreśla, że duchowny „od 2010 r. nigdy nie otrzymał nominacji do pracy w jakiejkolwiek parafii, a zakaz kontaktów z osobami małoletnimi był przedłużany aż do jego zatrzymania" (w styczniu).

Z informacji diecezji wynika jeszcze, że ksiądz L. od 2010 r. pracował: w wydawnictwie diecezjalnym na stanowisku technicznym, a w 2015 r. przez miesiąc – w domu pomocy społecznej, skąd został odwołany „za naruszenie regulaminu placówki". Co zrobił, że go zwolniono? Kuria nie zdradza, a dyrektor DPS odsyła nas do starosty. Od kilku lat ks. L, mieszkał w domu księży emerytów.

Reklama
Reklama

Śledczy chcą spisu

Wszystkie te ograniczenia okazały się nieskuteczne. W 2015 r. do kurii wpłynęły informacje, że ksiądz L. łamie zakaz kontaktu z małoletnimi, więc sprawę znowu zgłoszono do Kongregacji Nauki Wiary.

Aż w 2016 r. ks. Krzysztof L. miał wykorzystać 16-letniego ministranta (to diecezja już zgłosiła prokuraturze, bo teraz za niezgłoszenie grożą 3 lata więzienia).

Jak ustaliła „Rzeczpospolita" ks. Krzysztof L. uczył religii m.in. w gimnazjum w Proboszczewicach.

– Krótko, co było nietypowe, ale powodów nie znamy ani ja, ani pani dyrektor – mówi Sławomir Wawrzyński, wójt gminy Stara Biała. Ksiądz przyszedł z parafii z Bieżunia w listopadzie 2009 r. i odszedł w marcu 2010 r. – Wtedy nie docierały do nas o nim żadne niepokojące informacje. Nie zgłaszaliśmy sprawy prokuraturze, bo nie mieliśmy podstaw – dodaje wójt.

Płocka prokuratura zażądała już od wszystkich dyrekcji szkół, gdzie uczył ks. L. listy jego uczniów. – Przygotowujemy spis. To dziś dorośli ludzie – dodaje wójt Wawrzyński.

Zapytaliśmy ks. Jarosza m.in. dlaczego sama diecezja, dysponując w 2010 r. najlepszą wiedzą, nie zgłosiła sprawy prokuraturze i skoro „żadna z opinii nie wskazywała na pedofilne tendencje", to dlaczego nakazano ks. L. terapię? Dlaczego też pozwolono mu mieszkać na parafii wuja, gdzie są ministranci?

Reklama
Reklama

„Uprzejmie proszę, by w związku ze sprawą ks. K.L. kontaktować się z prokuraturą" – odpisał nam ks. dr Marek Jarosz.

Przestępczość
Tajemniczy ładunek rosyjskiego statku, który zatonął. Co przewoził Ursa Major?
Przestępczość
Kolejny skandal korupcyjny wstrząśnie Ukrainą? NABU i SAP ujawniły proceder w Radzie Najwyższej
Przestępczość
Zamach w Australii. Ofiar mogło być znacznie więcej, ale bomby nie wybuchły
Przestępczość
Afera we Francji. Rezydencja Emmanuela Macrona od lat okradana
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Przestępczość
Atak na polski konsulat w Brukseli. Radosław Sikorski reaguje
Materiał Promocyjny
Podpis elektroniczny w aplikacji mObywatel – cyfrowe narzędzie, które ułatwia życie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama