Już jutro ruszą dyskusje, czy lepsze są pączki z pudrem, lukrem czy czekoladą, a może (wiadomo) posypane skórką pomarańczową. Tradycja sięgania po nie w Tłusty Czwartek, czyli rozpoczynający ostatni tydzień karnawału ostatni czwartek przed Wielkim Postem – sięga u nas XVI wieku i ewidentnie ma się świetnie.
Analitycy BNP Paribas szacują, że tego dnia Polacy zjedzą łącznie 100 mln pączków, czyli po 2,5 na jedną osobę. Średnią zdecydowanie zawyżą osoby, które aktualnie się nie odchudzają, bo z kronikarskiego obowiązku przypomnimy, że jeden mały pączek o wadze 70 gram ma 290 kalorii, przynajmniej według portalu Ileważy.pl. Żeby te kalorie spalić, trzeba spędzić pół godziny na rowerze, 42 min tańczyć, ponad godzinę prasować lub 95 min prowadzić samochód.
Czytaj także: Pizza Hut ma nową pizzę. To ma być hit dla wegetarian
Taka liczba pączków waży łącznie ok. siedmiu tys. ton. By przygotować ciasto drożdżowe, potrzebne do usmażenia takiej góry kalorii, piekarniach, cukiernie i domowi kucharze zużyją łącznie ok. 2,5 tysiąca ton mąki pszennej, 500 ton cukru, 500 ton masła, 1,3 mln litrów mleka oraz około 25 mln sztuk jaj.
Bank szacuje, że w tym roku pączki będą niestety o 5-6 proc. droższe niż w poprzedni Tłusty Czwartek, wpłynęły na to rosnące ceny cukru, mąki i olejów. Ceny zaczynają się nawet od okolicy złotówki w supermarketach, do 5-6 zł za sztukę w delikatesowych cukierniach. W warszawskim Lukullusie za pączka warszawskiego, z konfiturą z róży damasceńskiej, zapłacimy 4,5 zł. W Batidzie za pączka pieczonego, a nie smażonego, wypełnionego konfiturą różaną – 5,5 zł. – Jest to uzależnione od miejsca zakupu, wielkości miasta, ale też, co ciekawe - pory dnia - mówi Marta Skrzypczyk, dyrektor biura analiz sektora rolno-spożywczego w BNP Paribas. Koszt składników do domowego wyrobu pączków sięga od 1,16 zł do 1,60 zł, ok. 5-6 proc. więcej niż przed rokiem, choć, co ciekawe, nie wszystko zdrożało. Masło według GUS w grudniu było o 14 proc. tańsze niż przed rokiem, najbardziej zaś, bo 23 proc., podrożał cukier.