Huta Stalowa Wola (HSW) w zeszłym tygodniu dostała zlecenie na kolejne moździerze Rak – superdziała, które mają walczyć w epoce cyfrowej. To dobrze, że za dwa lata liczba zautomatyzowanych ognistych raków w bojowej służbie wzrośnie do 80, ale jest ryzyko, że wciąż nie będzie do nich nowoczesnej amunicji.
– Dzięki ostatnim zamówieniom na samobieżne superdziała, jedne z najlepszych dzisiaj w NATO, Huta Stalowa Wola nie wytraci impetu, z jakim buduje pozycję wiodącej artyleryjskiej zbrojowni RP – cieszy się Jerzy Reszczyński ekspert militarny, znawca HSW.
Wart ponad 275 mln zł kontrakt na kolejnych 18 moździerzy 120 mm, zawarty z MON tuż przed wyborami, przyszedł w samą porę, gdy praktycznie już zrealizowana została umowa z 2016 r. na pierwsze 64 raki ( wraz z całym systemem kilkuset pojazdów dowodzenia i wsparcia) i brak nowych zamówień groził wygaszeniem produkcji.
Tym razem udało się kłopotów uniknąć. Reszczyński tłumaczy, że powodzenie HSW, tak ważne w głodnej sukcesów państwowej zbrojeniówce skupionej w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, nie polega tylko na tym, że huta i jej konsorcjanci zarobią na uzbrojeniu armii w kolejne, nowoczesne moździerze (dwa dodatkowe raki trafią do toruńskiego centrum szkolenia artylerzystów). Ważny jest również fakt, że udana broń uznawana za jedną najnowocześniejszych w Europie może się rozwijać, budować markę polskiej firmy i zwiększać swoje szanse eksportowe – mówi analityk.
Andrzej Kiński, szef pisma „Wojsko i Technika", podkreśla, że dzięki wyjątkowej determinacji stalowowolskich menedżerów i specjalistów powstała zaprojektowana od podstaw w krajowym przemyśle naprawdę niezła broń: – Moździerzowy program pokazał też możliwości współpracy państwowego przemysłu z prywatnymi, innowacyjnymi firmami (m.in. WB Electronics). To one odpowiadały za opracowanie i wdrożenie systemów elektronicznych i automatyki. Ta kooperacja przyniosła innowacje i oryginalne rozwiązania, które da się wykorzystać także w innych systemach uzbrojenia – mówi Kiński.