Superdziała boga wojny bez nowoczesnej amunicji

Dalekonośne haubice Krab i samobieżne moździerze Rak wyznaczają dziś kierunek dobrej zmiany w dziedzinie artylerii. Ich użytkownikom muszą jednak wystarczyć stare pociski.

Aktualizacja: 05.07.2018 09:49 Publikacja: 04.07.2018 21:00

Armatohaubica Krab z HSW to symbol zmian w polskiej artylerii

Armatohaubica Krab z HSW to symbol zmian w polskiej artylerii

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak

Można mieć satysfakcję, że rodzimym konstruktorom udało się wprowadzić ciężką broń artyleryjską w epokę cyfrową i dołączyć do ścisłej czołówki jej producentów oraz użytkowników w NATO. Ale jest też łyżka dziegciu: do dziś nie udało się uporać z wyposażeniem nowych superarmat w produkowaną samodzielnie w kraju nowoczesną amunicję.

– Prawda jest taka, że kiedy wiele lat temu startowały prace nad nową generacją uzbrojenia artyleryjskiego, decydenci nie pomyśleli o równoległym rozwoju nowej amunicji do broni XXI wieku – tłumaczy Andrzej Kiński, ekspert militarny, szef pisma „Wojsko i Technika", twierdzi, że fakt, iż MON nie zdecydowało się pospiesznie sięgnąć po zagraniczne, wyjątkowo drogie rozwiązania, to nie katastrofa.

– Wkrótce podkarpacki Dezamet będzie gotowy do polonizacji amunicji do haubic, dojrzewa też produkcja pocisków do moździerzy – mówi Kiński. – Ostatnie próby wypadają obiecująco – dodaje. – Na razie jednak, na etapie wdrażania i poznawania nowych systemów przez artylerzystów, musi nam wystarczyć starsza i adaptowana amunicja z dostępnych źródeł – tłumaczy.

Polska artyleria, choć wciąż jeszcze oparta na konstrukcjach wywodzących się z czasów Układu Warszawskiego, zdecydowanie zmienia oblicze. – Dołączamy do grona właścicieli zupełnie przyzwoitych systemów – oceniają znawcy.

Mariusz Cielma, ekspert militarny i szef „Nowej Techniki Wojskowej", dostrzega prawdziwy cud w tym, że wszystkim, także kolejnym ekipom resortowych decydentów, nie zabrakło konsekwencji we wciąganiu armat na cyfrowy brzeg. – To były dobre, produktywne czasy: udawało się łączyć interesy państwowych fabryk i prywatnych rodzimych firm, nawet kupowane za granicą licencje były inspiracją dla własnych innowacyjnych opracowań.

– Prawdziwe działanie smart – wspomina gen. rez. Adam Duda. Były szef Inspektoratu Uzbrojenia MON obserwował, jak współpraca w międzynarodowym układzie, nowy styl zarządzania projektami i budżetowania skomplikowanych przedsięwzięć przeoruje tradycyjną, urzędniczą mentalność w zbrojeniówce.

Czytaj także: Potężny kontrakt na Kraby przywraca moc HSW

Ogniste skorupiaki

– Skłamałby ten, kto twierdzi, że nie było trudnych momentów w procesie powstawania kraba czy samobieżnych moździerzy Rak, przeciwlotniczych systemów Poprad i Pilica. Ala ta broń istnieje, i to ona z komputerowymi systemami kierowania ogniem, zaawansowaną automatyką obejmuje dziś służbę – mówi Cielma.

HSW właśnie realizuje największe dziś w zbrojeniówce zamówienie na 96 samobieżnych superdział 155 mm Krab i setek pojazdów towarzyszących za ponad 4 mld zł.

Hitem eksportowym może się wkrótce okazać także Rak, jeden z najnowocześniejszych obecnie w Europie samobieżnych zautomatyzowanych moździerzy 120 mm całkowicie polskiej konstrukcji. 64 jednostki ogniowe raka wojsko zamówiło w HSW za blisko 1 mld zł dwa lata temu.

Podkarpacka zbrojownia wyrosła z tradycji Centralnego Okręgu Przemysłowego i budowanych w imponującym tempie na naznaczonych biedą obrzeżach Puszczy Sandomierskiej Zakładach Południowych. Już w przededniu wojny, po 800 dniach od wbicia na placu budowy pierwszej łopaty, w nowych halach montowano tu i testowano haubice polowe kal. 100 mm. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza teraz, gdy HSW w imponującym stylu wraca do swej pierwotnej artyleryjskiej misji.

– Wchodzimy w nową erę – mówi Bernard Cichocki, prezes HSW. Szef huty, z nominacji obecnej władzy, twardą ręką kieruje stalowowolską „artylerią", co nie wszystkim się podoba. Ma jednak sukcesy: wyciągnął firmę z długów i zmobilizował załogę do realizacji artyleryjskich zamówień.

Zabójcy dronów

Armatohaubice Krab to bez wątpienia dzieło inżynierów HSW, choć, jak w przypadku każdej wyjątkowo złożonej konstrukcji, technologie huta pozyskiwała z różnych źródeł. – To brzmi niewiarygodnie, ale podczas testowych strzelań na dystansie 30 km, z uwzględnieniem aktualnych danych meteo, rozrzut trafień wokół wyznaczonego punktu nie przekracza 15 m – mówi Piotr Wojciechowski, prezes prywatnej ożarowskiej grupy WB Electronics, która odpowiadała za cyfrowe systemy kierowania ogniem, środki komunikacji i elektronikę superdziała.

Śladem krabów wkrótce do jednostek trafi też inna nowoczesna broń. W tym roku rusza realizacja kontraktu na zamówione jeszcze w końcu 2016 r. za 750 mln zł baterie przeciwlotniczego systemu rakietowo-artyleryjskiego Pilica. To skonstruowana w Zakładach Mechanicznych Tarnów zautomatyzowana broń integrująca wyrzutnie kierowanych pocisków Grom i szybkostrzelnych działek 23 mm systemu Jodek. Wojsko dwa lata testowało zestawy wyposażone w cyfrowy system walki, polskie radary artyleryjskie Soła i nowoczesne głowice obserwacyjne z warszawskiego Przemysłowego Centrum Optyki. Pilica to oręż do obrony lotnisk, baz i ośrodków dowodzenia m.in. przed uzbrojonymi dronami.

Nową linię zintegrowanych broni przeciwlotniczych nowej generacji uzbrojonych także w rakiety Grom/Piorun reprezentuje też system Poprad, dzieło stołecznej firmy PIT-Radwar. Precyzyjne głowice optoelektroniczne i wyrzutnie mają zwalczać wrogie śmigłowce i samoloty na bardzo bliskim dystansie.

Można mieć satysfakcję, że rodzimym konstruktorom udało się wprowadzić ciężką broń artyleryjską w epokę cyfrową i dołączyć do ścisłej czołówki jej producentów oraz użytkowników w NATO. Ale jest też łyżka dziegciu: do dziś nie udało się uporać z wyposażeniem nowych superarmat w produkowaną samodzielnie w kraju nowoczesną amunicję.

– Prawda jest taka, że kiedy wiele lat temu startowały prace nad nową generacją uzbrojenia artyleryjskiego, decydenci nie pomyśleli o równoległym rozwoju nowej amunicji do broni XXI wieku – tłumaczy Andrzej Kiński, ekspert militarny, szef pisma „Wojsko i Technika", twierdzi, że fakt, iż MON nie zdecydowało się pospiesznie sięgnąć po zagraniczne, wyjątkowo drogie rozwiązania, to nie katastrofa.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Rekordowe straty Poczty Polskiej. Sytuacja jest coraz gorsza, prezes pisze list
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Biznes
Nadchodzi koniec Ciechu. Grupa Sebastiana Kulczyka zmieni nazwę
Biznes
Czego boją się polscy przedsiębiorcy? Już nie niestabilności politycznej
Biznes
Coraz więcej Rosji na Węgrzech. Gazprom głównym sponsorem Ferencváros?
Biznes
Wielka debata o przyszłości lasów. Ekolodzy i Lasy Państwowe przy jednym stole