Po wyborach w USA: Czas leczyć rany

Joe Robinette Biden jr. położył kres burzliwej prezydenturze Donalda Trumpa. Kamala Harris jest pierwszą kolorową kobietą, która została wiceprezydentem.

Aktualizacja: 08.11.2020 22:15 Publikacja: 08.11.2020 18:42

Biały Dom w Waszyngtonie - tłumy świętują zwycięstwo Bidena

Biały Dom w Waszyngtonie - tłumy świętują zwycięstwo Bidena

Foto: AFP

Gdy w sobotę media ogłosiły zwycięstwo Joe Bidena, na ulicach amerykańskich miast – od Nowego Jorku przez Waszyngton, Atlantę po Hollywood – zapanowała euforia.

Zwolennicy demokratycznego kandydata najpierw z okien domów bili brawo, potem zaczęli gromadzić się, tańczyć i śpiewać na ulicach uzbrojeni w plakaty wyborcze Bidena i Harris oraz flagi mniejszości społecznych. Wyrażali radość nie tyle ze zwycięstwa Bidena, ile przede wszystkim z porażki Donalda Trumpa, którego prezydentura kojarzy im się z półprawdami, atakami na imigrantów i politycznych oponentów, mniejszości, a czasami nawet na literę prawa.

„W końcu!", „Nadchodzi era szacunku do drugiego człowieka", „Sezon drugi najgorszego w historii serialu telewizyjnego został odwołany. Czas na pojednanie i leczenie ran" – pisali zwolennicy Bidena w mediach społecznościowych.

Trumpowi udało się powtórzyć zwycięstwo w Ohio, Iowa, Teksasie i na Florydzie, ale jak się okazało, Joe Biden jako pierwszy demokratyczny kandydat na prezydenta od 1992 r. uzyskał więcej głosów w konserwatywnej Georgii niż jego republikański oponent. Prowadzi też w Arizonie, która nie głosowała na demokratę od prawie ćwierć wieku, oraz odzyskał poparcie w Pensylwanii, Wisconsin i Michigan, stanach tzw. demokratycznej ściany, którą Donald Trump skruszył cztery lata temu.

– Niech era demonizacji w Ameryce zacznie się kończyć tu i teraz. Obiecuję, że będę prezydentem, który jednoczy, a nie dzieli, który nie widzi czerwonych i niebieskich stanów, ale który widzi Zjednoczone Stany – powiedział Joe Biden podczas zwycięskiej przemowy, wygłoszonej w Wilmington w Delaware.

Historyczne zwycięstwo

Joe Biden uzyskał najwięcej głosów indywidualnych w historii wyborów prezydenckich w USA – ponad 74 miliony – i jest na drodze do zapewnienia sobie 306 głosów elektorskich. Donald Trump, na którego głosowało ok. 70 milionów wyborców, jest trzecim od II wojny światowej prezydentem, który nie wygrał drugiej kadencji w Białym Domu. Joe Biden będzie drugim w historii – po Johnie F. Kennedym – katolikiem i najstarszym człowiekiem obejmującym stanowisko prezydenta USA. W tym miesiącu kończy 78 lat.

Jego zwycięstwo ma jeszcze jeden historyczny wymiar – po raz pierwszy na stanowisku wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych zasiądzie kobieta, i to o ciemnym kolorze skóry, który 56-letnia Kamala Harris zawdzięcza matce z Indii oraz ojcu z Jamajki. Jej kandydatura i zwycięstwo stanowią diametralny kontrast do pozbawionego szacunku podejścia Donalda Trumpa do kobiet, imigrantów i mniejszości społecznych. – Wyborcy zagłosowali za nadzieją, jednością, przyzwoitością, nauką i prawdą – powiedziała Harris w sobotę. – Chociaż jestem pierwszą kobietą obejmującą stanowisko wiceprezydenta, nie będę pierwsza, bo każda mała dziewczynka, która nas ogląda, dzisiaj widzi ten kraj jako kraj możliwości – dodała.

Do trzech razy sztuka

Biden od prawie pół wieku stanowi filar waszyngtońskiej polityki i od lat marzył o fotelu prezydenckim, bezskutecznie ubiegając się o niego w 1988 i 2008 r. To polityk, który woli polityczny konsensus niż walkę. Cecha ta przyda mu się, bo przejmuje przywództwo narodu mocno podzielonego i Partię Demokratyczną, która diametralnie zmieniła się od 1973 r., gdy po raz pierwszy pojawił się na Kapitolu.

Zwycięstwo w wyborach może się okazać tą łatwiejszą częścią jego prezydentury. Przejmie władzę w momencie, gdy kraj jest społecznie rozdarty, pogrążony w pandemii oraz w kryzysie gospodarczym.

Przyjmując demokratyczną nominację w sierpniu, zobowiązał się „odbudować ducha Ameryki". Liczba głosów oddanych na Donalda Trumpa pokazuje, że by wywiązać się z obietnic, Biden będzie musiał znaleźć nić porozumienia z 70 milionami Amerykanów, którzy na niego nie głosowali. Zapowiada, że już zabiera się do pracy. W poniedziałek ma ogłosić skład sztabu do walki z pandemią, a w pierwszym dniu po inauguracji chce podpisać szereg dekretów anulujących postanowienia Donalda Trumpa w polityce krajowej. Mówi też, że jedną z pierwszych rzeczy, które zrobi, będzie list do ONZ oznajmiający, że USA przystąpią ponownie do globalnej inicjatywy walki ze zmianami klimatycznymi.

To jeszcze nie koniec

W międzyczasie Amerykę czeka przeliczanie głosów m.in. w Wisconsin i Georgii oraz batalie w sądach inicjowane przez sztab Donalda Trumpa oraz republikanów, którzy argumentują, że wybory zostały sfałszowane i „skradzione". „Ten wyścig jest jeszcze daleki od zakończenia" – napisał w sobotę sam Trump, odmawiając uznania swej porażki. „W poniedziałek nasza kampania zaczyna pracę w sądach, by upewnić się, że prawo wyborcze zostało uszanowane i władzę obejmuje prawowity zwycięzca" – pisał, dodając, że „wygrał wybory, bo uzyskał 71 mln pełnoprawnych głosów, więcej niż jakikolwiek urzędujący prezydent".

Jego zwolennicy natomiast od Arizony po Pensylwanię wyszli na ulice w wiecach o przesłaniu „Stop the Steal", sugerując, że głosy za Bidenem są wynikiem międzystanowego oszustwa.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 778
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 777