Wybory prezydenckie w USA: Podzielona Ameryka wybiera prezydenta

Amerykanie w napięciu czekają na wyniki wyborów. Sentymenty polityczne dzielą ich wyraźną granicą.

Aktualizacja: 03.11.2020 12:33 Publikacja: 02.11.2020 18:48

– Kto będzie prezydentem USA? – pytają hinduscy malarze uliczni w Mumbaju

– Kto będzie prezydentem USA? – pytają hinduscy malarze uliczni w Mumbaju

Foto: AFPI FILES

Korespondencja z Nowego Jorku

Emocje widać po rekordowej liczbie ponad 94 mln głosów oddanych we wczesnym głosowaniu i drogą pocztową. – Stałam półtorej godziny w kolejce. Ale i tak miałam szczęście, bo w kolejnych dniach na osiedlowym profilu facebookowym obserwatorzy donosili o trzygodzinnych kolejkach – mówi Anna, Polka mieszkająca na nowojorskim Queensie.

– To są historyczne wybory. Ze względu na pandemię, kryzys gospodarczy, protesty na tle rasowym. Te kwestie dotykają każdego z nas – mówi Andrzej, mieszkaniec nowojorskiego Brooklynu.

Polityka na trawniku

Preferencje polityczne widać gołym okiem. Amerykanie ogłaszają je np., wbijając w trawniki przed swoimi domami tablice z nazwiskami kandydatów, których popierają. W zamożnym miasteczku Westfield w centralnym New Jersey na elegancko przystrzyżonej trawie królują demokraci: Joe Biden i Kamala Harris, wraz z demokratycznym kandydatem do Kongresu z tego rejonu Tomem Malinowskim. Ale godzinę drogi na północ, jadąc górzystym i zalesionym terenem za południową granicą stanu Nowy Jork, widać już przeważnie tablice czy nawet pokaźnych rozmiarów banery zwisające z balkonów z napisem „Trump 2020".

Często podziały przechodzą przez grupy znajomych, współpracownków, sąsiadów, a nawet rodziny. Mieszkanka New Jersey i demokratka Megan powstrzymuje się od umieszczania politycznych komentarzy na Facebooku, bo nie chce się narażać na ataki ze strony republikańskich znajomych. Podobne doświadczenia ma Marta, której komentarze w mediach społecznościowych, sympatyzujące z republikanami, są krytykowane przez znajomych demokratów.

– To zupełnie niepotrzebne. Każdy ma prawo do swojego zdania – mówi.

Ostra polaryzacja

Na minutę przed wyborami mało widać niezdecydowanych. Przy czym każda strona interpretuje te same zdarzenia na swój sposób, ogląda rzeczywistość z przeciwstawnych biegunów.

– Nie mogę już patrzeć na Trumpa, który żyje w swoim świecie niemającym nic wspólnego z rzeczywistością. Nie mogę już słuchać jego kłamstw. Chcę, żeby przywództwo Ameryki wróciło do poprzedniego poziomu – mówi Megan, która podobnie jak miliony demokratów z niesmakiem ogląda relacje z wystąpień prezydenta, bo uważa, że zaprzecza on zagrożeniu ze strony pandemii, winą za kryzys gospodarczy obarcza demokratycznych gubernatorów, prowadzi batalię przeciwko imigrantom, skłóca Amerykę z jej dotychczasowymi sprzymierzeńcami, staje po stronie białych suprematystów i buntuje swoich wyborców na wypadek swojej porażki w wyborach. – W tym roku szczególnie potrzeba nam było prezydenta, który dodałby otuchy, zjednoczył, pocieszył, a nie dzielił naród – mówi Anna.

Dla niej i dla części demokratów Biden nie jest idealnym kandydatem, ale „mniejszym złem" i nadzieją na zmiany w Waszyngtonie. – Rozumiem, że Partia Demokratyczna postawiła na niego, bo miał największe szanse na wygraną z Trumpem, ale przydałaby się nowa krew w tej partii – mówi Anna. – Boję się, że Bidenowi zabraknie sił, żeby wyegzekwować to, czego Ameryka potrzebuje. Na przykład pandemia pokazała, jak bardzo Ameryka stała się zależna od Chin. Nie byliśmy nawet w stanie wyprodukować respiratorów i masek – mówi Andrzej.

Złotousty starszy człowiek

Republikanie natomiast, z prezydentem na czele, złowieszczo przewidują, że 78-letni Biden – który, jeżeli wygra, będzie najstarszym człowiekiem obejmującym urząd prezydencki – nie doczeka końca kadencji, i wskazują na oznaki jego demencji. – On się zapomina. Dni mu się mylą. To starszy człowiek – mówi Marta, która uważa, że Biden został wykorzystany przez Partię Demokratyczną.

Marta pojechała na jeden z wieców wyborczych Trumpa do Pensylwanii i była pod wrażeniem powitania, jakie zgotowało mu ponad 20 tys. wyborców. – Tam była fantastyczna atmosfera. Podobna do tej podczas przyjazdów Jana Pawła II do Polski. Ludzie go uwielbiają – mówi. – Biden i Obama to złotouste chłopaki, ale właściwie nie wiadomo, o co chodzi w tym, co mówią. Trump nie mówi językiem polityków tylko językiem przeciętnego człowieka, mocno stoi na ziemi – tłumaczy. Jej zdaniem i innych sympatyków prezydenta on wygrywa, bo realizuje swoje obietnice. – Tyle pieniędzy uciekło do Chin, on zrobił z tym porządek; dał rolnikom pieniądze z WHO i wprowadził masę dyrektyw korzystnych dla przeciętnego człowieka. Poza tym pokończył wieczne wojny, w których Ameryka brała udział – wylicza.

Demokraci przekonani są zaś, że Trump przegra wybory przede wszystkim ze względu na nieadekwatne podejście do pandemii. A Republikanie cenią go za dbałość o gospodarkę i wolności obywatelskie. – Ludzie są zastraszeni wirusem, wszyscy chodzą w maskach po ulicach Nowego Jorku. Trump jako jedyny przynosi dobrą nowinę i uspokaja, dając za przykład siebie i swoją rodzinę – szybko wyszli z zakażenia wirusem – mówi Marta, która uważa, że sondaże okażą się jeszcze bardziej mylące niż cztery lata temu.

Korespondencja z Nowego Jorku

Emocje widać po rekordowej liczbie ponad 94 mln głosów oddanych we wczesnym głosowaniu i drogą pocztową. – Stałam półtorej godziny w kolejce. Ale i tak miałam szczęście, bo w kolejnych dniach na osiedlowym profilu facebookowym obserwatorzy donosili o trzygodzinnych kolejkach – mówi Anna, Polka mieszkająca na nowojorskim Queensie.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia