Reklama

Jak PiS mrozi ustawy w komisji

Kierowanie projektów do organu, który nie chce się nimi zajmować - to pomysł partii rządzącej na schowanie ustaw, niewygodnych zwłaszcza przed wyborami.

Aktualizacja: 21.03.2019 06:45 Publikacja: 20.03.2019 18:22

Jak PiS mrozi ustawy w komisji

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Zapłodnienie tylko jednej komórki jajowej, zakaz mrożenia zarodków oraz ograniczenie in vitro do małżeństw – to główne założenia projektu o zapłodnieniu pozaustrojowym, który złożył niezrzeszony poseł Jan Klawiter, związany z Prawicą Rzeczypospolitej. Zdaniem specjalistów zajmujących się in vitro uchwalenie propozycji wielokrotnie obniżyłoby skuteczność tej procedury. Zdaniem konserwatystów, pomogłoby wyeliminować związane z nią problemy etyczne. Co o tym sądzi Sejm, prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy. Przed dwoma tygodniami marszałek Marek Kuchciński skierował projekt do Komisji Ustawodawczej, która ma zaopiniować jego zgodność z konstytucją.

Problem w tym, że komisja nie planuje w najbliższym czasie zająć się tym projektem. Zdaniem opozycji przed wyborami PiS do perfekcji opanowało regulaminowe sztuczki w celu mrożenia najbardziej niewygodnych ustaw. Propozycja Klawitera nie jest bowiem jedyną, jaką marszałek skierował do tej komisji.

Długa kolejka

Obecnie na zaopiniowanie czekają w niej niemal wszystkie projekty światopoglądowe. Przykładowo, w lutym ubiegłego roku do opinii w komisji wysłano projekt wprowadzający aborcję na życzenie, pod którym podpisali się posłowie z kilku klubów. Później do Komisji Ustawodawczej trafił projekt Nowoczesnej o związkach partnerskich.

Na zaopiniowanie w komisji czekają też inne projekty, które można uznać za niewygodne dla PiS. Chodzi przykładowo o propozycję PO, ułatwiającą zwrot nagród przez członków rządu, albo projekt Nowoczesnej zakładający, że prezesem NIK nie może być członek partii politycznej.

Zgodnie z regulaminem Sejmu komisja może uznać projekt za niedopuszczalny większością trzech piątych głosów. Wtedy marszałek może wyrzucić go do kosza. Rosnącą kolejką wydaje się nie przejmować szef komisji Marek Ast z PiS. Po raz ostatni zebrała się, by zaopiniować jakikolwiek projekt, w maju ubiegłego roku.

Reklama
Reklama

Od tamtego czasu odbyła kilkanaście posiedzeń, poświęconych głównie sprawom zawisłym przed Trybunałem Konstytucyjnym. – Rzeczywiście na bieżąco opiniujemy sprawy trybunalskie. Myślę, że w pewnym momencie również projekty poselskie trafią do porządku obrad, jednak trudno powiedzieć kiedy, bo żadnych decyzji nie podjęto – mówi poseł Ast.

Czy przetrzymywanie projektów w komisji to celowa strategia? – Trzeba pytać o to marszałka – mówi Ast. Podkreśla, że przykładowo projekty o liberalizacji prawa do aborcji albo związkach partnerskich rzeczywiście mogą budzić wątpliwości konstytucyjne.

Gra na przeczekanie

Jan Klawiter twierdzi, że w przypadku projektu o in vitro takich wątpliwości nie ma. – Marszałek wraz drobnymi uwagami do projektu wysłał mi opinię konstytucjonalisty. Wynika z niej, że projekt jest zgodny z konstytucją, więc mógłby już nie fatygować Komisji Ustawodawczej – mówi poseł.

Również Marek Borowski, były marszałek Sejmu, a obecnie senator niezrzeszony, twierdzi, że kierowanie ustaw do zaopiniowania w komisji nie ma większego sensu. – To wkraczanie grupy posłów w kompetencje Trybunału Konstytucyjnego – ocenia.

Jego zdaniem to, co robi PiS, jest rodzajem gry na przeczekanie, mającej opóźnić nadanie projektom numeru druku sejmowego. Wyjaśnia, że po nadaniu numeru, opozycja może złożyć wniosek o uzupełnienie porządku obrad o rozpatrzenie projektu. W przypadku sprzeciwu marszałka wniosek o uzupełnienie porządku musiałby zostać poddany pod głosowanie w ciągu czterech miesięcy.

Zdaniem Borowskiego w tej sytuacji najkorzystniejsze dla PiS jest przeciąganie nadania numeru druku pod pretekstem oczekiwania na opinię komisji. – PiS nie chce debaty o związkach partnerskich i in vitro, bo te dwie sprawy wydaje się popierać większość Polaków. Z kolei odrzucenie projektu o aborcji nasunęłoby pytania, dlaczego PiS trzyma w zamrażarce konserwatywny projekt w tej samej sprawie, wniesiony przez Kaję Godek – wywodzi.

Reklama
Reklama

Komisja „niszczarka”

Zauważa, że wykorzystanie Komisji Ustawodawczej w celach politycznych nie jest nowym wynalazkiem. W ubiegłej kadencji projekty światopoglądowe kierowała do niej ówczesna marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Wówczas komisja zyskała opinię „niszczarki”, bo negatywnie zaopiniowała m.in. projekty o związkach partnerskich i rzeczniku ds. przeciwdziałania dyskryminacji, dzięki czemu marszałek mogła wyrzucić je do kosza.

Nasi rozmówcy przekonują, że wykorzystywanie komisji w celu mrożenia projektów jest jednak stosunkowo nowym zjawiskiem. – Nie jestem przekonany, że rozpatrzenie projektów światopoglądowych pogorszyłoby notowania PiS. Bycie ugrupowaniem jednoznacznym ideowo jest na dłuższą metę korzystne – podkreśla Jan Klawiter.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Nowa Lewica wybrała nowe władze. Włodzimierz Czarzasty wygrał głosowanie
Polityka
Spór Tusk–Nawrocki paraliżuje państwo? Polacy wydali jednoznaczny werdykt
Polityka
Sondaż: Jak Polacy oceniają korzystanie z prawa weta przez Karola Nawrockiego?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Polityka
Architektura władzy Donalda Tuska. Jak premier zbudował nowy system rządzenia państwem?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama