Jarosław Gowin: Potrzebujemy nowego otwarcia

Spekulacje dotyczące przyszłego rządu są dziś przedwczesne – przekonuje poseł Jarosław Gowin, lider Porozumienia.

Aktualizacja: 17.07.2020 05:31 Publikacja: 16.07.2020 18:13

Jarosław Gowin: Potrzebujemy nowego otwarcia

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Czy żałuje pan swojej determinacji, przez którą nie odbyły się wybory 10 maja?

Przeciwnie. Dzięki porozumieniu, które zawarliśmy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, w Polsce odbyły się wybory demokratyczne, bezpieczne i wolne, a mandat nowo wybranego prezydenta nie może być kwestionowany – ani w kraju, ani za granicą.

Część pana współpracowników twierdziła, że daliście się ponieść panice i te wybory majowe nie były aż tak niebezpieczne.

Mieli na myśli co innego – że jako Zjednoczona Prawica pochopnie zdecydowaliśmy się na próbę przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych, co organizacyjnie było niewykonalne. Jednak w tamtym czasie cała klasa polityczna ponad podziałami partyjnymi była przekonana, że wyborów w formule tradycyjnej przeprowadzić się nie da.

Widział pan poniedziałkowy materiał Wiadomości?

Nie. Nie oglądam telewizji.

 

Zaatakowano w nim kancelarię premiera z powodu umieszczania ogłoszeń dotyczących przeciwdziałania koronawirusowi w mediach, które – zdaniem autora materiału – są krytyczne wobec rządu.

Tego typu zarzuty są zupełnie nieuprawnione. Reklamy dotyczyły epidemii, a rząd ma obowiązek przestrzegać i troszczyć się o czytelników wszystkich gazet, a nie tylko tych sprzyjających władzy.

Niektórzy uznają to za element ataku na premiera Morawieckiego. Czy w  Zjednoczonej Pawicy oczekuje się zmiany na stanowisku premiera?

Nie chcę spekulować na temat kulisów politycznych. Dziś skoncentrować się trzeba na nowym otwarciu. Mamy przed sobą trzy lata bez wyborów, trzeba ten czas wykorzystać na możliwie skuteczne przeciwstawienie się skutkom gospodarczym epidemii i głęboką reformę państwa. To może pociągnąć za sobą jakieś zmiany personalne w rządzie, ale najpierw trzeba ustalić priorytety programowe.

Czy dyskusja dotycząca zmian się toczy?

Programowa tak, na personalną przyjdzie pora..

W jakim kierunku powinna pójść prawica? Mówi się o repolonizacji mediów, dokończeniu zmian w sądach.

We wtorek odbyło się posiedzenie prezydium Porozumienia, podczas którego przyjęliśmy uchwałę programową. Nasze priorytety są inne. Uważamy, że rząd powinien skoncentrować się na sprawach gospodarczych, na skutecznych negocjacjach dotyczących nowego zielonego ładu i unijnego funduszu odbudowy, na racjonalnej restrukturyzacji polskiej energetyki. Powinniśmy też wyciągnąć wnioski z wyborów. Ujawniły one potężną energię obywatelską, a zarazem po raz kolejny pokazały czołowe zderzenie dwóch potencjałów. Nowy kurs po stronie obozu rządzącego musi obejmować otwarcie na drugą połowę społeczeństwa, zwłaszcza młodych, którzy nie myślą już w kategoriach duopolu politycznego i nie poparli naszego kandydata.

Na czym ma polegać ten nowy kurs?

Wypowiedzi prezydenta Dudy z wieczoru wyborczego dowodzą, że mamy głęboką świadomość, jak bardzo podzieliła nas ta kampania, ale mamy też wolę przeciwdziałania rozłamowi. Nie jest to rzecz prosta. Głębokie różnice w wielu sferach pozostaną; są naturalne, a wręcz pożądane dla normalnego, demokratycznego życia. Nie stworzymy bezkonfliktowego raju na ziemi. Klasa polityczna powinna jednak rozpocząć pracę nad budową minimum programowego, akceptowanego zarówno przez obóz rządzący, jak i opozycję. Z oczywistych względów inicjatywa do podjęcia takich rozmów należy do Zjednoczonej Prawicy, bo to my zarówno jesienią, jak i teraz, uzyskaliśmy mandat do rządzenia, ale wraz z nim odpowiedzialność za zasypywanie podziałów.

Przez ostatnie pięć lat nie było próby budowania mostów.

Nie chcę koncentrować się na tym, co było. Na pewno wszyscy, po obu stronach barykady, popełniliśmy wiele błędów, padały niepotrzebne słowa. Mamy przez sobą szansę, by sukces ilościowy demokracji, jakim była wysoka frekwencja, przekuwać na sukces jakościowy, czyli podnieść kulturę sporów politycznych. I nauczyć się tego, o czym w kampanii powiedziała pani Agata Kornhauser-Duda, czyli wzajemnego szacunku, a także szanowania przez większość poglądów i wrażliwości mniejszości, niezależnie od tego, czy ta mniejszość stanowiłaby 10 proc., czy 49.

Jak zachęci pan swoich kolegów, żeby załagodzić język sporu? Niektórzy posłowie prawicy oskarżali wyborców Rafała Trzaskowskiego o działanie na niekorzyść Polski...

Nie mam wątpliwości, że ogromna większość tych, którzy głosowali na kontrkandydatów Andrzeja Dudy, jest szczerymi patriotami, tylko inaczej niż ludzie Zjednoczonej Prawicy definiują dobro Polski. Trzeba się wystrzegać jakiegokolwiek poczucia  wyższości. Wyniki wyborów nie uprawniają nas do triumfalizmu. To jest oczywiście wielki sukces, ale wygraliśmy nieznacznie, a struktura elektoratów pokazuje, że czas sprzyja opozycji. Dlatego to nowe otwarcie ze strony Zjednoczonej Prawicy musi być też otwarciem programowym obliczonym na młodych, na przedsiębiorców, na samorządowców, czyli po prostu klasę średnią.

W jaki sposób trafić do młodych?

Trzeba zastanowić się nad dobrym wynikiem wśród nich u Szymona Hołowni i Krzysztofa Bosaka. Nie dziwi mnie fenomen popularności tego drugiego polityka, zwłaszcza że prowadził bardzo dobrą kampanię. Duża część młodego pokolenia uważa, że programy społeczne, które rozwinęliśmy w ostatnich latach, realizowane są ich kosztem. Wiele młodych ludzi w kampanii mówiło, że rozumie, dlaczego wspieramy niezamożnych emerytów albo rodziny, ale obawiają się, że jako państwo i społeczeństwo wpadniemy w pułapkę nadmiernie rozbudowanych programów socjalnych i uzależnienia części obywateli od pomocy państwa. Inna sprawa to młodzi wyborcy Szymona Hołowni. Większą rolę odegrała tu pewna wrażliwość moralna i odrzucenie zbyt ostrego tonu podziałów politycznych. Wyborcy zarówno Krzysztofa Bosaka, jak i Szymona Hołowni, wyraźnie chcieli wysłać sygnał, że wypisują się z duopolu. Moim zdaniem to są wartościowe grupy, mające potężny kapitał obywatelski i propaństwowy. Zjednoczona Prawica powinna zawalczyć o odzyskanie ich zaufania.

Wcześniej fenomenem wyborczym był stosunkowo niska frekwencja wśród młodych. Tym razem znacznie tłumniej poszli głosować. Czy to nie jest sygnał ostrzegawczy dla Zjednoczonej Prawicy?

Powinniśmy cieszyć się z wysokiej frekwencji. Uruchomiliśmy realne procesy demokratyzujące Polskę. Problemem nie jest tłumne pójście młodych do urn, ale to, że nie zdołaliśmy ich przekonać do naszych racji.

Kolejna grupa to przedsiębiorcy. Co możecie im zaoferować?

Rząd skutecznie wypracował wsparcie dla przedsiębiorstw w ramach czterech tarcz

antykryzysowych. To ogromne osiągnięcie. Pomoc była i jest niezbędna. Jednocześnie przedsiębiorcy bardzo uważnie obserwują nasze działania pod kątem strategii możliwie szybkiego ograniczania zadłużenia się państwa. Oczekują też na pewno odbiurokratyzowania gospodarki.

Czy pana propozycja nowego otwarcia znajdzie zrozumienie u pozostałych polityków Zjednoczonej Prawicy? Solidarna Polska chce ograniczenia autonomii samorządów czy „repolonizacji” mediów.

Będziemy o tym dyskutować w najbliższym czasie. Tak, politycy Solidarnej Polski przedstawiają inną agendę, my inną. Nie ukrywam mojego sceptycyzmu wobec hasła repolonizacji mediów. Można mówić o dekoncentracji, bo repolonizacja przeprowadzana ustawowo byłaby sprzeczna z prawem unijnym, które zabrania różnicowania kapitałów w zależności od narodowości. Czekamy na to, jakie priorytety programowe wskaże główna partia naszego obozu, czyli Prawo i Sprawiedliwość. Mamy kilka tygodni – do końca wakacji – na spokojną dyskusję programową. Później przyjdzie czas na decyzje dotyczące struktury i obsady rządu.

A gdyby pańska wizja przegrała?

W polityce rzadko jest tak, że jakaś wizja całkowicie przegrywa lub wygrywa. Program Zjednoczonej Prawicy  uwzględnia treści programowe wysuwane przez każdą z trzech partii, choć z oczywistych względów najważniejsza jest rola Prawo i Sprawiedliwości. W tej kadencji nie ma możliwości zbudowania innej trwałej i skutecznej większości niż Zjednoczona Prawica. Uważam, że stabilność rządów, zwłaszcza w czasach pandemii i idącego za nią kryzysu globalnego, jest wielką wartością. W jej imię wspieraliśmy kandydaturę Andrzeja Dudy.

Pan nie wierzy w powołania koalicji z politykami PSL-u albo Konfederacji?

Dzisiaj nic na to nie wskazuje, bo zarówno politycy Konfederacji, jak i Koalicji Polskiej, odrzucają tę współpracę. Ja nie miałbym nic przeciwko. Ich wejście przechylałoby nas bliżej centrum i podejścia wolnorynkowego, a także poszerzyłoby zaplecze społeczne naszych działań. Niezależnie od tego, czy dojdzie do rozszerzenia obozu rządzącego, jestem za współpracą.

Jakie są pana oczekiwania wobec prezydenta Dudy?

Mam nadzieję, że pan prezydent będzie kontynuował  inicjatywę, którą nazwał koalicją polskich spraw. To właśnie urząd prezydenta ma największy potencjał na to, by rozpocząć pracę nad zasypywaniem zbyt głębokich podziałów.

Solidarna Polska sugeruje centralizację. Popiera pan ją?

Jesteśmy przeciwni jakiemukolwiek ograniczaniu kompetencji samorządów. Reforma samorządowa nie jest udana w stu procentach, ale zmiany powinny służyć umocnieniu samorządów i zwiększeniu skuteczności ich działania. Inwestycje samorządowe są kluczową dźwignią powrotu do wzrostu gospodarczego.

Czy Pana formacja jest dzisiaj stabilna?

Jak w każdej demokratycznej partii dyskutujemy o różnych sprawach, przekonujemy się wzajemnie i ucieramy wspólne stanowisko.  Kontrowersje wokół terminu wyborów pozwoliły nam lepiej zrozumieć siebie nawzajem i zadbać o pluralizm wewnętrzny.

Chciałby pan wrócić do rządu?

Najpierw rozstrzygnięcia programowe, a później dopiero dopasowane do nich ruchy personalne. Dziś spekulacje dotyczące przyszłego rządu są przedwczesne.

Czy pani Emilewicz sprawdziła się na stanowisku wicepremiera?

Jest bardzo dobrym ministrem.

Mateusz Morawiecki powinien być dalej premierem?

Kluczowe wyzwania polskiego państwa to negocjacje w debacie o przyszłości Europy. W tych negocjacjach nie widzę polityka o większym potencjale skutecznej perswazji niż Mateusz Morawiecki.

Współpraca: Joanna Leśnicka

Czy żałuje pan swojej determinacji, przez którą nie odbyły się wybory 10 maja?

Przeciwnie. Dzięki porozumieniu, które zawarliśmy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, w Polsce odbyły się wybory demokratyczne, bezpieczne i wolne, a mandat nowo wybranego prezydenta nie może być kwestionowany – ani w kraju, ani za granicą.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego: Politycy PO na żelaznej miotle fruną do Brukseli
Polityka
Co z Ukraińcami w wieku poborowym, którzy przebywają w Polsce? Stanowisko MON
Polityka
Sejm podjął decyzję w sprawie języka śląskiego
Polityka
Andrzej Szejna: Prawo weta w UE? Nie ma zgody na całkowitą rezygnację
Polityka
PiS chce odwołania minister środowiska. "Każda decyzja to chaos i niekompetencja"