Opublikowany właśnie sondaż BVA jest po prostu przerażający. Wynika z niego, że 43 proc. wyborców w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże chce oddać swój głos na skrajną prawicę. Wynik FN w Nord-Pas-de-Calais Pikardia na drugim końcu kraju to 44 proc. W obu przypadkach Front Narodowy jest absolutnym zwycięzcą.
Ale na tym nie koniec. W Burgundii Le Pen może liczyć na 35 proc. poparcia, tyle samo co Republikanie, czyli tradycyjna prawica. W Langwedocji-Roussillon-Pireneje Front (35 proc.) ustępuje ugrupowaniu kierowanemu przez Nicolasa Sarkozy'ego (39 proc.), ale przecież w niewielkim stopniu. Podobnie jak w Normandii, gdzie Le Pen może liczyć na 33 proc. głosów, zaledwie o 1 pkt procentowy mniej, niż otrzymają Republikanie.
Zamachy i bezrobocie
Kalendarz wyborczy dla skrajnej prawicy jest znakomity. Pierwsza tura wyborów odbędzie się w tę niedzielę, równo trzy tygodnie po zamachach terrorystycznych w Paryżu. Dla wielu Francuzów oznaczają zaś one jedno: obecna ekipa nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa kraju, konieczne są radykalne kroki, takie jak proponuje Marine Le Pen.
Ale jest też powód drugi sukcesu FN: wysokie bezrobocie. W czwartek instytut statystyczny INSEE opublikował dane, z których wynika, że bez pracy jest już niemal 3 mln Francuzów, 10,6 proc. osób w wieku produkcyjnym. To najwięcej od 18 lat i aż o 300 tys. więcej niż gdy w maju 2012 roku do Pałacu Elizejskiego wprowadzał się Francois Hollande pod hasłem przełamania marazmu na rynku pracy.
– Czuję autentyczną dynamikę, prawdziwy entuzjazm. Możemy zdobyć cztery, może nawet pięć regionów – mówiła zaraz po opublikowaniu tych danych Marine Le Pen w radiu Europe 1. Choć przyznała: Są pewne elementy, których nie kontrolujemy. Wybory nigdy nie są wygrane, zanim ludzie nie oddadzą głosu.