– Jeśli spotkam Putina, to mu powiem: Władimir Władimirowicz, niech pan już sobie pójdzie – powiedziała 36-letnia Ksenia Sobczak, ogłaszając, że będzie kandydowała w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
Pierwsze informacje o tym, że Kreml poszukuje „kogoś, kto mógłby odegrać żeńską rolę w prezydenckich wyborach", pojawiły się 1 września w gazecie „Wiedomosti". Według autorów wśród kilku kandydatur rozważanych przez urzędników administracji prezydenta była również Ksenia Sobczak.
U Putina na kolanach
Celebrytka, skandalizująca gwiazda telewizji, była prowadząca rosyjskiej wersji programu „Big Brother" jest córką pierwszego, demokratycznego mera Petersburga, rosyjskiego polityka polskiego pochodzenia Anatolija Sobczaka. Na początku lat 90. zastępcą mera zaś był świeżo przybyły z Drezna oficer KGB Władimir Putin. Prezenterka przyznała kiedyś, że jako dziecko bawiła się na kolanach obecnego prezydenta, który przyjaźnił się z jej rodziną.
– Putin był na moich chrzcinach, pomógł mojemu ojcu (uciec przed prześladowaniami po przegranych wyborach w 1996 roku – red.), obecny dowódca Gwardii Narodowej, generał Wiktor Zołotow był ochroniarzem mojej rodziny (gdy Anatolij Sobczak był merem – red.). Po ludzku jestem Putinowi wdzięczna, ale nie zgadzam się z tym, co robi – na pierwszej konferencji prasowej tłumaczyła swoje związki z Kremlem.
– Sobczak sama była inicjatorką kandydowania. Po demokratycznych protestach w 2011 i 2012 roku, w których brała udział, została usunięta z ogólnokrajowych telewizji. Czuła się wyrzucona na peryferie życia, postanowiła wrócić do jego centrum – powiedział „Rzeczpospolitej" moskiewski ekspert Aleksiej Makarkin. Jednak sama celebrytka przyznawała, że przed ogłoszeniem decyzji rozmawiała z Putinem – nie powiedziała jednak o czym.