Po odwołaniu wizyty w Polsce przez prezydenta Donalda Trumpa sprawy obronności zeszły w kampanii wyborczej na dalszy plan. Tymczasem okazało się, że Pentagon wstrzymał 63 inwestycje zagraniczne, w tym te planowane w Polsce. Czego możemy się spodziewać w tej sprawie w najbliższym czasie?
Polityka obecnego rządu w stosunku do Stanów Zjednoczonych jest polityką opartą na złej postawie. Ta postawa jest serwilistyczna, nie jest partnerska. Ubolewam nad tym, dlatego że Amerykanie cenią sobie tylko twardych gości, tylko takich partnerów, których można poważać. Nie rozumiem, dlaczego podejmowane są decyzje o kontraktach zbrojeniowych na wielkie sumy bez przetargu. W czasie mojego urzędowania nawet bym sobie nie wyobraził, żeby można było nie rozpisać przetargu na tak wielkie kontrakty jak ten w sprawie patriotów czy systemu HIMARS.
Może PiS dlatego ma takie poparcie, bo wyobraża sobie wiele rzeczy, których inne partie sobie nie wyobrażały.
Ale to niezgodne z jakimikolwiek regułami sztuki w świecie zachodnim, w tym w Ameryce. Zakupy dla państwa, w tym tak ogromne kontrakty, muszą być stuprocentowo przejrzyste, muszą się opierać na jasnych kryteriach i procedurach. Jak się nie opierają, to znaczy, że stajemy się coraz bardziej republiką bananową, gdzie wystarczy decyzja polityczna i już się dzieje. Nie zapomnę swojej pierwszej rozmowy z sekretarzem obrony Robertem Gatesem, opisywanej zresztą przez niego w jego pamiętnikach, kiedy mówi, że oto nowy minister obrony w 2007 r. Bogdan Klich zażądał od Amerykanów zwiększenia pomocy wojskowej do poziomu przynajmniej Pakistanu albo Jordanii. Jeżeli otrzymywaliśmy wtedy kilkadziesiąt milionów dolarów, to dlaczego nie powinni byśmy byli otrzymywać kilkuset, tak jak otrzymują tamte dwa kraje? Było dla mnie rzeczą oczywistą, że Amerykanom stawia się pewne oczekiwania.
Prezydentowi Trumpowi też? Widać, że on prowadzi politykę faktów dokonanych i bardzo nie lubi, jeżeli ktoś czegoś od niego żąda.