Z najnowszych badań rządowego Wszechrosyjskiego Ośrodka Badań Opinii Publicznej (WCIOM) wynika, że Rosjanie zmieniają swoje nastawienie wobec ukraińskiego konfliktu. Na pytanie „Jakie stanowisko powinna zająć Rosja wobec republik donieckiej i ługańskiej" 38 proc. badanych stwierdziło, że „Rosja powinna się nie wtrącać i zająć neutralną pozycję". Co ciekawie, jeszcze rok temu taką opinię wypowiadało 28 proc. ankietowanych. Maleje również liczba zwolenników uznania niepodległości samozwańczych republik Donbasu. W zeszłym roku pomysł ten popierało 29 proc. Rosjan, dzisiaj jedynie 23 proc. Wiele wskazuje na to, że euforia, która opętała rosyjskie społeczeństwo po aneksji Krymu, powoli zaczyna przemijać.
Przekonuje portfel
– Sytuacja gospodarcza w Rosji się pogarsza. Ceny rosną, a dochody maleją. Wszyscy rozumieją, że obecny stan związany jest z niestabilną sytuacją na wschodzie Ukrainy. Wszyscy są już tym zmęczeni – mówi „Rz" Sergiej Mitrochin, jeden z liderów opozycyjnej partii Jabłoko. – Czasy, kiedy ludzie przed ekranami telewizorów obserwowali i przeżywali doniesienia z frontu, się skończyły. Propaganda wyczerpała temat i jest coraz mniej przekonująca.
Po rewolucji na Majdanie i aneksji Krymu w 2014 roku wszystkie programy informacyjne rosyjskich mediów rządowych rozpoczynały się doniesieniami z Ukrainy. Prawie codziennie najważniejsze opiniotwórcze stacje telewizyjne nadawały o broniącej się przed „banderowcami i faszystami" rosyjskiej ludności. Temat ten dominował aż do września ubiegłego roku, kiedy rosyjskie lotnictwo poleciało do Syrii. Od tamtej pory kremlowska propaganda odsunęła samozwańcze republiki Donbasu i ich liderów na drugi plan, a na ich miejsce wstawiła rosyjskich pilotów „dzielnie walczących na syryjskim niebie".
Z badań WCIOM wynika, że sytuacją na wschodzie Ukrainy obecnie interesuje się 67 proc. Rosjan, przy tym jedynie 20 proc. obserwuje ten temat „uważnie". Na początku ubiegłego roku aż 83 proc. mieszkańców tego kraju interesowało się Donbasem, a 38 proc. poświęcało temu ponadprzeciętną uwagę.
– Dla Kremla Donbas stał się walizką bez rączki. Nic się tam nie dzieje, a trzeba to ciągnąć. Nie przynosi to żadnych korzyści, tylko same straty. Problem narasta i wszyscy rozumieją, że trzeba coś z tym robić – twierdzi Mitrochin.