Jeszcze do niedawna nieodłącznym elementem spotkań polityków najwyższych szczebli była fraza, iż relacje polsko-niemieckie nigdy nie były tak dobre w historii jak w ostatnich dziesięcioleciach. Tym razem takiej formuły z pewnością nie usłyszymy. Spodziewać się jednak należy wielu pozytywnych ocen przełomowego traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 roku. Nie ulega wątpliwości, że bez niego nie dałoby się osiągnąć tego poziomu wzajemnych relacji, na jakim jesteśmy, by wspomnieć chociażby wymianę młodzieży.
Problemy są jednak ogromne. Z niemieckiego punktu widzenia jest jasne, że wzajemne relacje nie są dobre. Podobnie z perspektywy Warszawy. Nic tu nie zmieniają wyniki sondaży mówiące o tym, że dwie trzecie Polaków oraz niewiele mniejsza (57 proc.) większość Niemców ocenia wzajemne relacje jako dobre czy poprawne.
– Berlin nie otrząsnął się jeszcze z głębokiego zdumienia wywołanego przewartościowaniem polskiej polityki po zmianie rządu w 2015 roku – mówi „Rzeczpospolitej" Stephen Bastos z polsko-niemiecko-francuskiej Fundacji Genshagen. Zwraca uwagę, że jedynym trwałym elementem relacji jest właśnie polsko- -niemiecki traktat. Nie zdołał rozwiać jednak ciemnych chmur w relacjach wzajemnych. – Muszę wspomnieć o odłożonym na razie do szuflady pomyśle żądań reparacji wojennych od RFN czy postulacie przyznania Polonii w Niemczech statusu mniejszości narodowej z wszelkimi wynikającymi z tego wielkimi przywilejami – mówi Bastos. Oba żądania Niemcy odrzucają zdecydowanie jako nie do pogodzenia z racją stanu.
W gruncie rzeczy poza sprawami bezpieczeństwa czy rozwijającą się dynamicznie współpracą gospodarczą (123 mld euro wzajemnych obrotów w roku ubiegłym) nie ma innych punktów niewywołujących kontrowersji pomiędzy Niemcami i Polską.
Nie ma jedności w sprawie podejścia do Rosji Władimira Putina, perspektywy członkostwa Ukrainy w NATO ani tym bardziej w sprawie Nord Stream 2. Co więcej, nie wygląda na to, aby wyłoniony w wyniku wrześniowych wyborów nowy niemiecki rząd dokonał zmiany w tych sprawach. – Z Rosją trzeba rozmawiać więcej, nie mniej – przekonuje Armin Laschet, kandydat na kanclerza z ramienia CDU/CSU. Nie widzi także żadnego powodu, aby nie zastopować NS2.