– Nie widzę sensu w rzucaniu się pod czołg – powiedział sam Michaił Chodorkowski, ogłaszając samolikwidację swojej organizacji Otkrytaja Rossija, działającej w kraju. – Ten czołg nie będzie miał długiego żywota – dodał.
Rosyjska Duma rozpoczęła przyjmowanie poprawek do kodeksu karnego, zwiększających kary za udział w „organizacjach niepożądanych". Zmiany są skierowane właśnie przeciw Otkrytoj Rossii Chodorkowskiego, mimo że formalnie nie została ona do takich zaliczona. Nie przeszkodziło to również trzy miesiące wcześniej w skazaniu jednej z jej aktywistek z Rostowa nad Donem z takiego paragrafu. – Gdy tylko poprawki zostaną przyjęte, zacznie się prawdziwe polowanie na naszych działaczy – stwierdził dyrektor wykonawczy Otkrytoj Rossii Andriej Piwowarow. Również Chodorkowski nie ma co do tego wątpliwości.
W Rosji instytucje (a nawet poszczególne osoby) mogą obecnie zostać uznane za „zagranicznego agenta" (taki los spotkał m.in. słynny Memoriał), „organizacje niepożądane" lub nawet „ekstremistyczne" (jak np. Fundacja Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego).
– To wcale nie oznacza czystki – zapewnił rzecznik Kremla na wieść o likwidacji Okrytoj Rossii pod naciskiem parlamentu. Ale na Kremlu oraz w służbach specjalnych wszyscy uważają Chodorkowskiego za głównego wroga, groźniejszego nawet od Aleksieja Nawalnego.
– Otkrytaja Rossija przenosiła (do Rosji – red.) wartości sprzeczne z dążeniem do uzyskania samodzielności, suwerenności i nowej tożsamości (kraju – red.) oraz sprzeciwiała się historycznie uwarunkowanej geopolitycznej roli Rosji – wyjaśniał dwa lata temu ówczesny doradca prezydenta Walerij Fadiejew. W skrótowym tłumaczeniu: zwolennicy Chodorkowskiego opowiadali się po stronie europejskich praw obywatelskich i sprzeciwiali się ich ograniczaniu pod pozorem „osobnego rozwoju historycznego Rosji".