Plac przy bazarze Komorowskim w centrum białoruskiej stolicy wypełnił się w niedzielę ludźmi w maseczkach, a kolejka rozciągnęła się na ponad kilometr. Mieszkańcy białoruskiej stolicy nie wybrali się na zakupy, lecz po to, by złożyć swój podpis i wesprzeć opozycyjnych kandydatów, którzy chcą startować w tegorocznych wyborach prezydenckich.

Opozycyjny bloger Siarhej Cichanouski został przywitany oklaskami, prowadził transmisję na żywo. To on miał początkowo startować w wyborach, ale 6 maja został zatrzymany i osadzony w areszcie. Centralna Komisja Wyborcza nie przyjęła dokumentów niezbędnych do rejestracji jego grupy inicjatywnej, ponieważ "zabrakło podpisu". Dokumenty złożyła więc jego żona Swiatłana, pod kandydaturą której swoje podpisy składali uczestnicy niedzielnej akcji w Mińsku. Obok podpisy zbierał opozycyjny kandydat Uładzimir Niapomniaszczych, wspierany przez jednego z liderów białoruskiej opozycji Mikołę Statkiewicza.

Cichanouski wyszedł na wolność w środę, prowadzi popularny kanał na Youtube "Strana dla żyzni" (Państwo dla życia). Jeździ pod białoruskich miastach i prowincjach, pokazując niewygodne dla władz w Mińsku oblicze Białorusi. Bohaterami jego reportaży są zwykli ludzie, narzekający na bezrobocie, niskie wynagrodzenia i bezkarność władz. Przeciwko rządzącemu od ponad ćwierćwiecza prezydentowi Cichanouski rozpoczął odważną kampanię pod nazwą "Stop karaluch". W nawiązaniu do tej nazwy wielu zgromadzonych pod bazarem Komorowskim ludzi przyniosło ze sobą kapcie na patyku. Niezależne media ogłosiły już nawet, że kapcie stały się symbolem rodzącego się na Białorusi protestu. W rozmowie z dziennikarzami Cichanouski opowiedział się przeciwko integracji z Rosją i nawoływał do ogólnokrajowego strajku i protestów.

Wybory prezydenckie na Białorusi odbędą się 9 sierpnia. Rządzący od 1994 roku prezydent Aleksandr Łukaszenko ogłosił, że wystartuje po raz szósty.