Tureccy agenci polują za granicą

Z kilkunastu krajów turecki wywiad wywiózł współpracowników Gülena, wroga nr 1 Ankary.

Aktualizacja: 12.04.2018 15:45 Publikacja: 11.04.2018 20:13

Recep Erdogan – prezydent Turcji, toczący wojnę z ruchem Gülena.

Recep Erdogan – prezydent Turcji, toczący wojnę z ruchem Gülena.

Foto: AFP

Sprawa uprowadzenia 29 marca sześciu gülenistów z Kosowa wstrząsnęła sceną polityczną małego bałkańskiego państwa, które dziesięć lat temu ogłosiło niepodległość. I zagroziła jego wizerunkowi w czasie, gdy Bruksela przebąkuje o rozszerzeniu UE o kraje Bałkanów Zachodnich. Tego typu problemów nie mają inne państwa, z których agenci tureckiego wywiadu MIT uprowadzają członków, jak ich oficjalnie nazywa Ankara, „terrorystycznej organizacji Gülena (FETÖ)". Są to bowiem zazwyczaj nietroszczące się o demokrację i opinię Zachodu kraje Azji i Afryki.

W tym tygodniu trzech gülenistów zapakowano do prywatnego samolotu i wywieziono z Gabonu w Afryce Środkowej. Na początku kwietnia wicepremier Turcji Bekir Bozdag chwalił się, że agenci MIT dostarczyli tureckiemu wymiarowi sprawiedliwości 80 podejrzanych o związki z FETÖ. Z 18 krajów (Gabon byłby zatem 19.). Nie wymienił ich, ale bliskie rządowi media wymieniały m.in. Sudan i Afganistan.

Gülen, mieszkający w USA wpływowy kaznodzieja, był kiedyś sojusznikiem obecnego prezydenta, wcześniej premiera Turcji, Recepa Erdogana. Władze tureckie uważają, że to on i jego zwolennicy stali za nieudanym puczem w połowie lipca 2016 r. Więzienia tureckie są pełne gülenistów, którzy zajmowali ważne stanowiska w armii, wymiarze sprawiedliwości, edukacji.

To nie Hollywood

– Cała operacja 29 marca wyglądała jak fragment filmu o Jamesie Bondzie. Ale to pozór, tureckie służby nie są tak po hollywoodzku sprawne. Niestety miały wsparcie kosowskiego wywiadu i MSW. To struktury naszego państwa pozwoliły na nielegalne wydanie innemu państwu kilku osób, które nie miały szansy na odwołanie. Tureccy agenci nie musieli ich nawet uprowadzać – mówi „Rzeczpospolitej" Eraldin Fazliu, dziennikarz magazynu Kosovo 2.0, zajmujący się to sprawą.

Zaraz po wywiezieniu sześciu Turków – pięciu pracowało w szkołach założonych przez ruch Gülena (podobne są w ponad stu krajach), jeden w przychodni – najważniejsi politycy zapewniali, że nic o sprawie nie wiedzieli. W świat popłynęła informacja, że premier Ramush Haradinaj natychmiast zdymisjonował szefa MSW Flamura Sefaja i szefa wywiadu Dritona Gashiego.

Nie była precyzyjna. Premier nie miał takich uprawnień. Opowiedział się za tym, by opuścili stanowiska. W wypadku ministra wymagało to decyzji jego partii, mniejszościowego koalicjanta w rządzie Haradinaja. Partia to zaakceptowała i sam Sefaj również.

Bardziej skomplikowana jest kwestia dymisji szefa wywiadu. We wtorek on sam ją w końcu ogłosił. – Ale nie wiemy, co na to prezydent, którego zgoda jest wymagana – podkreśla Eraldin Fazliu.

Coraz więcej polityków i analityków podejrzewa, że to właśnie prezydent Hashim Thaçi – w czasach walk o niepodległość dowódca oddziałów kosowskich Albańczyków – stoi za sprawą wywiezienia gülenistów.

– Na początku Thaçi mówił, że nic nie wie, ale dwa dni później stwierdził, że tych sześciu ludzi stanowiło zagrożenie dla bezpieczeństwa Kosowa. Skąd ta nagła zmiana? Może stąd, że prezydent Turcji mu podziękował, a skrytykował premiera Haradinaja za to, że opowiedział się za dymisją szefów MSW i wywiadu. W tygodniu poprzedzającym operację tureckich służb Thaçi rozmawiał przez telefon z Recepem Erdoganem – wylicza dziennikarz magazynu Kosovo 2.0.

Historia i standardy

Sprawa wywołała oburzenie także dlatego, że wielu się skojarzyła z losem kosowskich Albańczyków sprzed dwóch dekad, gdy toczyła się wojna o niepodległość. – Wielu obecnie rządzących mieszkało w latach 90. w Szwajcarii czy Niemczech. Belgrad domagał się ich deportacji. Ale bezskutecznie. I takie, uważa wielu ludzi, powinny być standardy, a nie współpraca w deportowaniu ze względu na poglądy – podkreśla Eraldin Fazliu.

Dlaczego politycy Kosowa mieliby ulegać presji Ankary? Powodów jest kilka. Dyplomacja turecka bardzo się angażowała w legitymizację młodego państwa, które do dzisiaj ze względu na opór Serbii nie jest uznawane przez kilkadziesiąt krajów, w tym pięć unijnych.

Turcy są też jednym z najważniejszych partnerów handlowych i inwestorów. Do tureckiej firmy należy port lotniczy w Prisztinie, z którego agenci MIT wywieźli sześciu Turków.

Jest jeszcze bliskość kulturowa i religijna (muzułmańska). Dzisiejsze Kosowo pół tysiąclecia było w tureckim imperium. I jest z tym pewien problem, bo w podręcznikach dla kosowskich dzieci przedstawiane jest to jako okupacja. Co – jak pisały miejscowe media – wywołało krytykę już podczas pierwszej po ogłoszeniu niepodległości wizyty szefa kosowskiego MSZ w Turcji.

Spokój w Warszawie

Od puczu w 2016 r. polowanie na gülenistów stało się podstawowym zadaniem tureckiej dyplomacji. Turcja oczekuje od Polski - mówił „Rzeczpospolitej" rok temu składający wizytę w Warszawie minister ds. UE Ömer Çelik - że zamknie ich szkoły i deportuje władze polskiej organizacji Gülena (nosi nazwę Fundacja Dunaj Instytut Dialogu).

Polska jak inne państwa UE uznaje, że nie ma żadnych podstaw do takich działań. Jak się dowiadujemy nieoficjalnie, mieszkający w naszym kraju güleniści się nie obawiają, że zostaną wywiezieni przez agentów MIT. Nie czują się śledzeni. Opowiadają sobie historię ze Szwajcarii. Tureccy agenci mieli tam namówić biznesmena, by pomógł zabić lub uśpić tureckiego przedsiębiorcę powiązanego z kaznodzieją. Ale szwajcarskie służby od początku miały kontrolować operację. Miało się też skończyć na cichym wydaleniu agentów MIT.

Presja jest skuteczna w Afryce. – Wiele krajów jest rządzonych przez skorumpowanych władców, którzy jej się nie opierają, szczególnie gdy wywiera ją silne państwo, a Turcja taka jest. Erdogan dużo inwestował w Afryce, w budownictwo, rolnictwo, służbę zdrowia. To pozwala mu „prosić" o takie przysługi. W stosunkach z afrykańskimi krajami muzułmańskimi Turcja przywołuje chwałę imperium ottomańskiego, w którego czasach islam kwitł na tym terenie – mówi „Rzeczpospolitej" Brahim Moussa, dziennikarz panafrykańskiej agencji Panapress, której centrala jest w Dakarze w Senegalu.

Sprawa uprowadzenia 29 marca sześciu gülenistów z Kosowa wstrząsnęła sceną polityczną małego bałkańskiego państwa, które dziesięć lat temu ogłosiło niepodległość. I zagroziła jego wizerunkowi w czasie, gdy Bruksela przebąkuje o rozszerzeniu UE o kraje Bałkanów Zachodnich. Tego typu problemów nie mają inne państwa, z których agenci tureckiego wywiadu MIT uprowadzają członków, jak ich oficjalnie nazywa Ankara, „terrorystycznej organizacji Gülena (FETÖ)". Są to bowiem zazwyczaj nietroszczące się o demokrację i opinię Zachodu kraje Azji i Afryki.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
W Korei Północnej puszczają piosenkę o Kim Dzong Unie, "przyjaznym ojcu"
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Wybory w Indiach. Modi u progu trzeciej kadencji
Polityka
Przywódcy Belgii i Czech ostrzegają UE przed rosyjską dezinformacją
Polityka
Zakaz używania TikToka razem z pomocą Ukrainie i Izraelowi. Kongres USA uchwala przepisy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Kaukaz Południowy. Rosja się wycofuje, kilka państw walczy o wpływy