„Chiny nie zamierzają wysyłać wojska na ulice Hongkongu” – twierdzi szefowa hongkońskiej administracji Carrie Lam. Nagranie prywatnej rozmowy Lam z przedstawicielami biznesu opublikowali dziennikarze Reutersa. Czy można wierzyć takim zapewnieniom?
Carrie Lam ma rację – chińskie wojska raczej nie będą interweniować w Hongkongu. Raczej, bo nigdy nie możemy tego zagwarantować w stu procentach. Jeśli zostaną wykorzystane wszystkie inne opcje, to ta z użyciem siły jest jak najbardziej brana pod uwagę. Aczkolwiek jest co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście przyczyn, dla których Chiny nie będą chciały wejść siłowo.
Co powstrzymuje Pekin przed użyciem wojska do pacyfikacji demonstrantów?
Po pierwsze mamy do czynienia z wojną handlową między Chinami a Stanami Zjednoczonymi. Właśnie wprowadzano nowe cła i jest to atmosfera bardzo niesprzyjająca także dla Hongkongu, bo mamy konflikt dwóch największych gospodarek świata. Po drugie Chiny wyciągnęły wniosek z 1989 r. i z wydarzeń na placu Tiananmen, o których do dziś pamięta się na Zachodzie. Trzecia z przyczyn i dla mnie to rzecz najważniejsza – tam wcale nie chodzi o Hongkong tylko o Tajwan.
Gdzie zbliżają się wybory...