Baatour jest przewodniczącym pierwszej tunezyjskiej grupy broniącej praw osób LGBT, Association Shams, która od 2015 roku prowadzi działania m.in. na rzecz uchylenia artykułu 230 Kodeksu karnego, na mocy którego za homoseksualizm grozi do trzech lat więzienia. Ogłaszając swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich Baatour powiedział, że „od lat walczy w obronie praw mniejszości i zdał sobie sprawę, że nikt nie zrobi tego lepiej od niego”.

W debacie przeprowadzonej na antenie tunezyjskiej telewizji z zeszłego roku, której tematem była normalizacja relacji pomiędzy Tunezją a Izraelem, Baatour przedstawiał proizraelskie poglądy mówiąc, że „normalizacja relacji z Izraelem nie jest zdradą”. - Normalizacja jest w najlepszym interesie dla gospodarki i relacji międzynarodowych Tunezji - przekonywał.

Przyczynkiem do debaty było wystąpienie w parlamencie posła Ammara Amroussiego, który podarł publicznie flagę Izraelską. Baatour skrytykował posła za jego antysemityzm, mówiąc że „problemem Tunezji nie jest miłość do Palestyny i nienawiść do Izraela”. - Nasze problemy są ekonomiczne i społeczne – przekonywał.

Baatour przed wyborami, które odbędą się w listopadzie, zmierzy się jednak nie tylko z antysemickimi poglądami części Tunezyjczyków. Obecne władze Tunezji, kraju zamieszkiwanego niemal wyłącznie przez muzułmanów, usiłują powstrzymać działania grup broniących praw osób LGBT. Według Baatoura prześladowanie jego stowarzyszenia jest bezpodstawne i jest wyrazem panującej w Tunezji homofonii.

Baatour podkreśla przy tym, że Tunezyjczycy mają również inne problemy: chodzi o wysoki dług publiczny, bezrobocie i zastój gospodarki. „Ekonomicznie nasz program ma na celu zwiększenia wzrostu produkcji i zmniejszenia bezrobocia oraz zmniejszenie inflacji” pisał Baatour na Facebooku. Dodał, że „Tunezja zasługuję na demokrację, która obejmuje wszystkie tożsamości, kultury, wiary i języki. W stosunkach międzynarodowych, jak i domowych, naszym mottem jest pokój”.