"Rzeczpospolita": W Portugalii zawiązała się mocno lewicowa koalicja rządowa, która chce odejść od polityki oszczędzania i reform wprowadzonych przez konserwatystów. Jak duże jest to ryzyko dla portugalskiej gospodarki?
Marcelo Rebelo de Sousa: Jak pan rozumie, prezydent nie dokonuje publicznych ocen działań legalnie wybranego rządu, którego program uzyskał poparcie większości posłów. Czynnikiem istotnym dla rozwoju portugalskiej gospodarki jest stabilność polityczna i w tym kontekście Portugalia jest krajem stabilnym politycznie, zdecydowanym w swych wysiłkach na rzecz wzmocnienia demokratycznej Europy i Sojuszu Atlantyckiego.
Premier Portugalii António Costa spotkał się kilka dni temu z premierem Grecji Aleksisem Ciprasem, aby „dokonać zmian ścieżki rozwoju Unii”. Czy to bunt Południa przeciw Niemcom?
Najgorsze, co może się zdarzyć Europie, to naruszenie jej spójności. Odrzucam pojęcia o „buncie” Południa przeciw Północy lub Północy przeciw Południu. Unia jest i powinna być w coraz większym stopniu przestrzenią współpracy i solidarności. Powstawanie bloków regionalnych – czy to Północ lub Południe, Zachód czy Wschód – doprowadzi jedynie do jej osłabienia wobec partnerów w skali globalnej. Europa ma swoją własną tożsamość wytworzoną na przestrzeni wieków i zrealizowaną w Unii, co do której chcemy, by była coraz solidniejsza i bardziej spójna, dla dobra naszych narodów, które legalnie aspirują do bezpieczeństwa i pokoju, ale również do dobrobytu i sprawiedliwości społecznej.
Dotychczas Portugalia była „wzorowym uczniem” Niemiec w kwestii poprawy sytuacji finansów publicznych. Jednak koszty społeczne są ogromne. Czy rząd popełnił błąd?