Była premier wskazała Jarosława Kaczyńskiego jako jedyną osobę, która odpowiada za kryzys konstytucyjny w Polsce. - To on jest tym, który decyduje o wszystkim, co w tej formacji się dzieje, co dzieje się w rządzie, co dzieje się w parlamencie. Wszyscy wiemy, że naczelnikiem tego państwa jest ktoś, kto nie ponosi odpowiedzialności, a jednak podejmuje decyzje, steruje, wydaje dyspozycje. Ci, którzy są w rządzie, którzy są ministrami konstytucyjnymi to ludzie, którzy tę politykę tylko i wyłącznie realizują – mówiła Ewa Kopacz.
Oceniła, że kryzys w Trybunale Konstytucyjnym może trwać do grudnia, gdy z funkcją prezesa pożegna się profesor Andrzej Rzepliński. - Wszystkie słowa i deklaracje o wspólnym, szerokim konsensusie są tylko i wyłącznie pod publiczkę, żeby przeczekać. Przyjdzie czas, kiedy zmieni prezesa Trybunału Konstytucyjnego, kiedy ta instytucja będzie tylko jego. Może wtedy skończy się problem z Trybunałem – mówiła Kopacz.
Kiedy Monika Olejnik przypomniała, że według wyroków TK i opinii Komisji Weneckiej również PO łamała konstytucję, była premier odpowiedziała, że różnica polega na tym, że jej formacja przyznała się do błędu i nie forsowała niekonstytucyjnych rozwiązań.
- Jak byśmy na to nie patrzyli, nawet jeśli Platforma i tu można bić się w piersi, powiedzieć tak, popełniła błąd, do którego się przyznała i przeprosiła za to, dzisiaj jest otwarta na to, żeby rozstrzygnąć ten spór. Nie można żyć w zawieszeniu, bo za chwilę doprowadzimy do stanu, w którym będziemy mieli totalną dyktaturę jednej partii, która będzie uchwalać prawo, które będzie obowiązywać nas wszystkich i nie będzie to prawo podlegało jakiejkolwiek kontroli, bo nie będziemy mieli instytucji takiej jak Trybunał Konstytucyjny sprawnie działającej, albo takiej, której nie będą uznawane orzeczenia - przestrzegała polityk.
Nie mają wyobrażenia, narazili głowę państwa