Do sederu nie siadają wyłącznie religijni czy ortodoksyjni Żydzi. W Izraelu, USA czy wielu miejscach na świecie, gdzie istnieją duże żydowskie społeczności, nawet zupełnie niewierzący czy niepraktykujący wspólnie świętują Paschę. Dlaczego? Bo ona jest elementem ich tożsamości, tego, kim są. To ich tradycja, składnik ich bycia Żydami. Gdy zapytałem mego przyjaciela, żydowskiego aktywistę, czy uprawnionym byłoby napisać, że część osób świętujących Paschę nie robi tego z powodów religijnych, lecz ze względu na tradycję, odpowiedział: – Oczywiście, powiedziałbym nawet, że większość zasiada do sederu ze względu na swą kulturę, a nie religię.




Dlaczego przed świętami Bożego Narodzenia piszę o żydowskim święcie? Nie, nie dlatego, że jeden z najstarszych opisów sederu, jaki zna kultura, pochodzi z... Ewangelii, bo ostatnia wieczerza była właśnie wieczerzą sederową. Piszę o tym w związku z decyzją, jaką podjęła przewodnicząca Rady Warszawy. Tradycyjne spotkanie opłatkowe podczas przerwy grudniowego posiedzenia rady w tym roku się nie odbyło. Spotkanie zostało przeniesione poza godziny posiedzenia i w dodatku nie zaproszono do udziału w nim duchownego. Decyzję taką podjęto, przychylając się do wniosków lewicowych radnych, wybranych zresztą z list PO, którzy już rok temu oburzali się, że organizowanie spotkań opłatkowych łamie zasadę neutralności władz publicznych.

Sęk w tym, że problem radnych lewicy i Platformy jest wydumany. Regularnie do Kościoła chodzi zaledwie jedna trzecia katolików. Chrześcijaństwo jest coraz bardziej kulturą niż religią, a i tak ta kultura jest w odwrocie. Z kolei Wigilię, dzielenie się opłatkiem, wspólne kolędowanie, jasełka czy szopki lubi zdecydowana większość. Nie dlatego, że są praktykujący i wierzący, ale dlatego że Boże Narodzenie to jedna z najpiękniejszych polskich tradycji. Wszak większość z nich powstała w XIX w., gdy Polska nie istniała na mapie, ale powstawały szopki, w których wspólnie przed żłóbkiem klęczeli ziemianie, mieszczanie i włościanie w tradycyjnych polskich strojach. Spotkanie wigilijne w obozie koncentracyjnym Auschwitz organizował rotmistrz Witold Pilecki, zapraszając do wspólnego stołu polityków, którzy w II RP byli zaciekłymi wrogami. W polskim Bożym Narodzeniu chrześcijański uniwersalizm łączy się z lokalną tożsamością. Dlatego walcząc ze świątecznymi zwyczajami, z tradycyjnym spotkaniem z poświęconym opłatkiem, warszawscy postępowi radni nie walczą z religią, walczą z polską tradycją, kulturą, tożsamością.

Co ciekawe, „Gazeta Wyborcza" informację o planach postępowych radnych opatrzyła komentarzem, że wprowadzona zostaje właśnie „nowa świecka tradycja". Nie do końca wiem, czy to miała być ironia... Świeckie tradycje były elementem walki z Kościołem w czasach komunizmu. Uroczystości religijne zastępowano państwowymi, partyjnymi. Celebracja nadania imienia w radzie narodowej miała zastąpić chrzest, przyjęcie do młodzieżówki partyjnej – bierzmowanie. Komuniści wiedzieli, że człowiek nie może funkcjonować w symbolicznej pustce. Wiedzieli, że by wykorzenić stare tradycje, trzeba stworzyć nowe. Wykorzenienie religii miało nastąpić przed wykorzenieniem polskości i stworzyć nowego sowieckiego człowieka, wyzwolonego od więzów narodowych, etnicznych czy kulturowych. Na szczęście komunistom się to nie udało.