Józef Klemens Piłsudski gdy w zułowskim dworze przyszedł na świat, miał przed sobą perspektywę spędzenia życia w zasobnej, ziemiańskiej rodzinie. Ten najwybitniejszy reprezentant pokolenia „niepokornych" wchodził jednak w dorosłość w realiach charakterystycznych dla zdeklasowanej szlachty, w naturalny sposób zasilającej formującą się wówczas inteligencję. Wprawdzie wyłącznie w obrębie historii alternatywnej sytuuje się domniemanie, czy po ukończeniu studiów medycznych prowadziłby praktykę lekarską na Kresach, a może w samym Wilnie, a konspiracyjna droga zawiodła go w szeregi „ludzi podziemnych". Tam zaś, przewodząc socjalistycznej, a zarazem niepodległościowej partii, parał się również typowo inteligenckim zajęciem – redagował pismo. Od zwykłego dziennikarza różnił się jednak tym, że samo pismo – a mowa o „Robotniku" – było nielegalne, a realnym wynagrodzeniem za wykonywaną pracę byłoby wieloletnie zesłanie.
Fundamenty intelektualnej formacji przyszłego Naczelnika Państwa stworzył rodzinny dom, z trudną do przecenienia rolą matki Marii z Billewiczów. To w nim zapoznawano dzieci z „utworami naszych wieszczów, ze specjalnym uwzględnieniem utworów zakazanych, uczono historii Polski" (Pisma zbiorowe, t. II, s. 45) – dodajmy, że w skrajnej opozycji do przekazu, niesionego przez rosyjską szkołę. Wyposażeniem, wykorzystywanym i po latach, była wielka poezja romantyczna: Mickiewicz, preferowany przez matkę Krasiński, zachwycający od dzieciństwa Piłsudskiego Słowacki. Równie ważne były jednak Niemcewiczowskie „Śpiewy historyczne", strofy Lenartowicza, wreszcie – rozbudzająca młodzieńczą wyobraźnię – sienkiewiczowska proza, z bohaterami Trylogii na czele. To swoiste wyposażenie było wykorzystywane właśnie w nielegalnej dziennikarskiej robocie, poczynając od 1897 roku, kiedy to w artykule zamieszczonym w „Robotniku", w 11. rocznicę stracenia proletariatczyków, przywołuje fragment z „Przedświtu" Krasińskiego. Drobna, ale widoczna niedokładność dowodzi, że strofy te cytował z pamięci...
Odwołanie do twórczości Krasińskiego okazało się jednak w podziemnej redaktorskiej pracy Piłsudskiego wyjątkiem. Wydawca „Robotnika" sięgał do Mickiewicza i przede wszystkim Słowackiego, aczkolwiek nieco później, na łamach „Walki" w roku 1902 pojawia się przykładowo fragment „Chorału" Kornela Ujejskiego. Nie ulega przy tym wątpliwości, że twórczość wieszczów służyła do ilustrowania oraz wzmacniania wywodów, odnoszących się do współczesności. Można to dostrzec w przypadku negowania narzuconych odgórnie obchodów puszkinowskich (1899), gdzie posłużył się strofami mickiewiczowskiego „Do przyjaciół Moskali", czy w wypowiedzi demaskującej płytki i fałszywy patriotyzm klas posiadających, ilustrowany przez fragment „Odpowiedzi na psalmy przyszłości" Spyrydiona Prawdzickiego (pseudonim Krasińskiego). I żadna, najdoskonalsza nawet analiza tego, czym jest Rosja i kim są Moskale, nie byłaby równie nośna, a zarazem dobitna, jak przywołanie fragmentów „Dziadów" i przejmujących obrazów z wiersza „Do matki Polki"... Do Beniowskiego zaś sięgał i w trakcie prac redaktorskich, i w czysto prywatnej korespondencji. Dopowiedzmy, że okazjonalnie Piłsudski wykorzystywał twórczość współtowarzyszy – w ten sposób, odnosząc się w „Robotniku" do pierwszomajowych manifestacji w roku 1899, obraz „otuchy i odwagi" wzmocnił fragmentem głośnego w tym czasie wiersza Wacława Sieroszewskiego „Czego chcą?".
Wujaszek Stanisław
Znajomość poezji, nie tylko zresztą romantycznej, była swoistym wyznacznikiem środowiskowego statusu, niemającego przy tym znaczącego przełożenia na pozycję określaną materialnymi zasobami. Trudno nie dostrzec, że grono, w jakim w czasach podziemnej działalności przyszło się Piłsudskiemu obracać, było typowo inteligenckie. Byli to ludzie sprawnie posługujący się piórem, o szerokich horyzontach, względnie swobodnie poruszający się po świecie i świat ten znający – tyle że zaangażowani w nielegalną działalność. W zestawie tym, bez uwzględnienia samego Piłsudskiego, znajdowali się przecież dwaj przyszli prezydenci II Rzeczypospolitej, premierzy, ministrowie, dyplomaci, pisarze, profesorowie, wreszcie generałowie, by tylko na tym poprzestać. Jednym słowem przyszła elita odrodzonej Polski. Elita, dodajmy, w znacznym stopniu formatowana właśnie przez Piłsudskiego.
Piłsudskiemu, zwłaszcza w działaniach praktycznych, już wówczas nie towarzyszyło jakże mocno wpisane w inteligencki portret „hamletyzowanie", zapewne dlatego, że przy olbrzymiej wrażliwości jego „urodzoną formą artystycznego wypowiedzenia się – jak ujął to Lechoń – był czyn". Czyn, którego zwieńczeniem miała stać się Niepodległa. I z tego przede wszystkim powodu jego relacje z reprezentantami ówczesnej inteligencji, ludźmi, którzy na artystycznym bądź literackim gruncie wyznaczali ideowe standardy, w praktyce nakierowane były na osobowości zdolne wesprzeć niepodległościowy czyn. Osobowości tej miary, co Stanisław Wyspiański, Stanisław Witkiewicz i Stefan Żeromski.