Przyjdzie jeszcze czas, gdy spojrzymy na te dni jak na początek złotego wieku dla Wielkiej Brytanii" – od pierwszej chwili, gdy został premierem, Boris Johnson sięgnął po retorykę tego, który był zawsze dla niego wzorem: Winstona Churchilla. – Pokażemy niedowiarkom, że się mylili. Ludzie, którzy stawiają na porażkę Zjednoczonego Królestwa, poniosą klęskę – mówił 24 lipca.
W maju 1940 r., gdy premierem Wielkiej Brytanii został przysadzisty dżentelmen z emblematycznym cygarem, mało kto wierzył, że po klęsce Francji osamotnione królestwo zdoła powstrzymać III Rzeszę Hitlera. Zdecydowało o tym wiele czynników, ale zdaniem Borisa Johnsona – który napisał swego czasu biografię „Czynnik Churchilla: jak jeden człowiek zmienił bieg historii" – kluczowym była siła woli brytyjskiego przywódcy. Aby znaleźć się z nim w lidze największych brytyjskich mężów stanu, lider torysów poszedł więc tym samym tropem i wbrew wszystkiemu i wszystkim postanowił wyprowadzić kraj z Unii, najlepiej 31 października 2019 r. – Wolę skonać w rowie, niż z tego zrezygnować – zapewniał.