Autostrada pomiędzy Bristolem i Londynem. Krótka przerwa w pobliskiej sieciowej kawiarni. Zamawiam kawę, ale kasjerka natychmiast proponuje mi przejście na język polski. Z jednej strony rozczarowanie, bo okazuje się, że pomimo wysiłku nie potrafię ukryć swojego polskiego akcentu. Z drugiej strony to bardzo wygodne, bo wszystko można zamówić, tak jakby się było w polskim sklepie.
Po chwili okazuje się, że po polsku mówi nie tylko pani przyjmująca zamówienie, ale również i ta, która przygotowuje kawę, i jeszcze jedna. Słowem, cała obsługa kawiarni to młode dwudziestoparoletnie dziewczyny z Polski. Obserwuję, jak rozmawiają z miejscowymi klientami. Mam wrażenie, że ich angielski jest perfekcyjny. Uspokajają mnie, że skoro Polaków jest tak dużo, to sprawne ucho natychmiast wyłowi nasz akcent, a przecież – jak przekonują – nie ma sensu rozmawiać po angielsku z Polakiem. Skądinąd słuszna uwaga.