Politycy zbyt często zapominają o tym, że sukces, jakim jest udział w sprawowaniu władzy lub choćby wywieraniu jakiegoś wpływu na nią, nie jest im dany na stałe i nie czyni ich odpornymi na konsekwencje tego, co zrobią i powiedzą. Ba, czasem mogą nawet nie popełnić żadnego błędu, a i tak zanotować bolesny upadek. Dobrą lekcją pokory jest historia Winstona Churchilla, który zdołał wyprowadzić Wielką Brytanię zwycięsko z II wojny światowej, a mimo to w pierwszych powojennych wyborach stracił fotel premiera, gdyż najwyraźniej zmęczeni wojną Brytyjczycy zbyt bardzo kojarzyli go z programem, którego fundamentem były „krew, pot i łzy". Cóż, łaska wyborcy na pstrym koniu jeździ.