Bogusław Chrabota: Jak upadło miasto Afrodyty

Prawdziwa rewolucja wydarzyła się tu w końcu czwartego wieku. Najpierw więc cesarz Teodozjusz, nazwany przez następców „wielkim", zakazał w całym imperium odwiedzania świątyń, składania ofiar i oddawania czci posągom pogańskim.

Aktualizacja: 03.08.2019 11:40 Publikacja: 02.08.2019 17:00

Bogusław Chrabota: Jak upadło miasto Afrodyty

Foto: Fotorzepa, Maciej Zienkiewicz

To był jednak tylko początek. Jeszcze brutalniejszy był cesarski dekret z roku następnego, w chronologii chrześcijańskiej oznaczonego jako 392 po Chrystusie. Otóż wtedy właśnie Teodozjusz zakazał uprawiania wszelkich innych kultów niż wiara chrystusowa. W całym cesarstwie doszło do zamieszek. Legioniści i oddziały zbrojne lokalnych urzędników odganiały od świątyń wyznawców dawnych porządków. Obficie lała się krew i trzaskały ludzkie kości. Wielu niepogodzonych z decyzją cesarza położyło głowy. Innych wygoniono na bezludne tereny, gdzie dalej w sekrecie czcili idoli przegranych religii. Całe rody, plemiona uciekały poza rzymski limes, by schować się pod skrzydła barbarzyńskich ludów pustyni, Scytów albo Partów.

Triumfowali za to chrześcijanie. Chwalili największego z cezarów, że wreszcie poszedł za głosem Pana. W Palaipaphos u stóp wzgórza świątynnego dochodziło do rozdzierających serce dramatów. Kobiety, wczoraj jeszcze pątniczki do świątyni Pięknej Pani, rzucały się na nagie miecze gęsto ustawionych strażników broniących dostępu do miejsc kultu. Przybywały tu z najodleglejszych miast państwa Teodozjusza. Z odległych terenów Grecji, Mezopotamii, Syrii i Mauretanii. Z wotami dla Afrodyty. Z nadzieją, że bogini otoczy swoją opieką ich matki, siostry i córki. Taka podróż była niezwykle kosztowna. Dla uboższych oznaczała poświęcenie całego majątku.

Wybierały się tu od niepamiętnych czasów. Pierwsza świątynia Afrodyty istniała na wzgórzach dzisiejszej wioski Kouklia już tysiąc dwieście lat przed Chrystusem. Nie był to jeszcze ów kult grecko-rzymskiej bogini, który znamy świetnie z mitologii. Czczono tu boginię matkę, refleks dawnych matriarchalnych wierzeń Wschodu, symbol macierzyństwa i płodności. Sama świątynia niewiele też miała z klasycznego kanonu późniejszej architektury sakralnej Greków. Proste, kamienne kolumny, masywne ściany i niewiele zdobień. A symbolem mieszkającej w jej wnętrzach bogini był bazaltowy głaz o łagodnych, wytartych od dotyku milionów ludzkich dłoni kształtach.

Z czasem, już w epoce klasycznej, wybudowano kolejne świątynie. Tak gęsto pokryły szczyt wzgórza, iż zdawało się, że na wzniesieniu kwitnie całe, wielkie miasto. Obok kamiennych miejsc kultu wyrastały domy dla kapłanek, schroniska dla pątniczek, jatki, gdzie oprawiano zwierzęce ofiary, i domy strażników. Pod murami świątyń kobiety uprawiały rytualny seks z przybywającymi tu pielgrzymami płci męskiej, by kąpać się potem w kamiennych wannach obmywając ciała w świętej pafijskiej wodzie. Wokół sanktuarium tłoczyły się zakłady kamieniarskie i snycerskie. Obok stragany kupców, którzy sprzedawali wota. O złoto pątniczek zabiegali również jubilerzy, fryzjerzy i specjaliści od makijażu. Na spotkanie z boginią piękna nie wypadało przecież udawać się prosto z podróży, bez stosownego przygotowania.

Owo bogactwo wszelkiego życia na wzgórzu wokół świątyń trwało przez ponad półtora tysiąca lat, aż do czasów Teodozjusza. I tak nagle miało się skończyć? Jedną decyzją cesarza chrześcijan? Trudno to było sobie wyobrazić. A jednak cesarz i jego Bóg zwyciężyli. Decyzje cesarskich urzędników i trzęsienia ziemi zmasakrowały wzgórze Palaipaphos. Świątynie zburzono. Wota rozkradziono. A kamiennych bloków białego marmuru użyto do budowania obór i kościołów. Zaborcza sekta syryjskiego Mesjasza zamknęła na zawsze dzieje słynnej świątyni. I na tym polega prawdziwa rewolucja.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

To był jednak tylko początek. Jeszcze brutalniejszy był cesarski dekret z roku następnego, w chronologii chrześcijańskiej oznaczonego jako 392 po Chrystusie. Otóż wtedy właśnie Teodozjusz zakazał uprawiania wszelkich innych kultów niż wiara chrystusowa. W całym cesarstwie doszło do zamieszek. Legioniści i oddziały zbrojne lokalnych urzędników odganiały od świątyń wyznawców dawnych porządków. Obficie lała się krew i trzaskały ludzkie kości. Wielu niepogodzonych z decyzją cesarza położyło głowy. Innych wygoniono na bezludne tereny, gdzie dalej w sekrecie czcili idoli przegranych religii. Całe rody, plemiona uciekały poza rzymski limes, by schować się pod skrzydła barbarzyńskich ludów pustyni, Scytów albo Partów.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami