Produkcja Tripware Interactive to może i krwawa, ale bardzo zabawna zręcznościówka. Gracz wciela się w ludojada i krąży po ośmiu obszernych akwenach, próbując polować między innymi na plażowiczów. Lokacje mają sporo zakamarków, podwodnych przesmyków i plaż, które aż się proszą o odwiedziny. Zresztą ludzie zachowują się tu dość beztrosko. Wypływają na otwarte wody i nie zawsze odpowiednio reagują na widok wystającej z wody płetwy grzbietowej. Innych paraliżuje strach.




O komediowym charakterze gry „Maneater" niech świadczy fakt, że nawet plaża nie gwarantuje urlopowiczom bezpieczeństwa. Bohater potrafi wyskoczyć na brzeg i pożreć swoją ofiarę, a potem grzecznie wrócić do wody. Może też zaserwować nią niczym piłeczką tenisową, posyłając wysoko w powietrze po umiejętnym uderzeniu ogonem. A rozwalanie skuterów, jachtów czy kutrów to wręcz betka!

Dodatkową zabawę stanowi szukanie pod wodą przedmiotów, a także zdobywanie nowych umiejętności. „Maneater" nie jest grą szczególnie rozbudowaną ani też produkcją, która zaskoczy jakością oprawy graficznej czy głębokim scenariuszem. To typowa gra na lato. Lekka, nieskomplikowana i przyjemna, wprawiająca ludzi obdarzonych czarnym humorem w całkiem dobry nastrój. Trudno o lepszy dowód na to, że zbliżają się wakacje.