Tomasz P. Terlikowski: Błędna diagnoza abp. Gądeckiego

Piękny list, kilka mocnych wypowiedzi i... to by było na tyle, jeśli chodzi o podjętą przez biskupów próbę rozwiązania problemu nadużyć seksualnych wobec nieletnich w Kościele. Wiem, że to mocna teza, ale niestety nic nie wskazuje na to, by była przesadzona. Oczywiście w wielu miejscach wprowadzono jasne zasady postępowania w kwestii nowych nadużyć, ale w niczym nie zmienia to faktu, że nikt nie próbuje nawet wyjaśnić kwestii z przeszłości, a od transparentności i otwartości, o dobru ofiar nie wspominając, nadal ważniejsze jest dobre imię i interes instytucji.

Aktualizacja: 22.06.2019 21:02 Publikacja: 21.06.2019 17:00

Tomasz P. Terlikowski: Błędna diagnoza abp. Gądeckiego

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Smutnym dowodem są dwa najnowsze wydarzenia związane z metropolitą poznańskim (i przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski) abp. Stanisławem Gądeckim. Zacznijmy od tego, że kilka tygodni temu prokuratura zwróciła się do archidiecezji poznańskiej z prośbą o dokumenty dotyczące śledztwa kościelnego odnoszącego się do pewnego byłego już księdza, który molestował chłopców. Kuria odmówiła, powołując się na tajemnicę zawodową. Sąd zwolnił kurię z tajemnicy, a wtedy ta poinformowała, że nie ma dokumentów, bo przekazała je Stolicy Apostolskiej.

Aż trudno nie zapytać, czy takich dokumentów się nie kopiuje, nie pozostawia także w diecezji. Jeśli nawet nie, to nie zdecydowano się przekazać szczegółowych informacji, kiedy i w jaki sposób zostały one przekazane. A tak się składa, że jeśli są one tylko w Watykanie, to prokuratura ma prawo (potwierdzone przez Stolicę Apostolską) zwrócić się o te dokumenty właśnie do władz watykańskich. Kuria nie uznała jednak za stosowne przekazać takich informacji, lecz jedynie narzeka na nękanie.

Trzeba mieć świadomość, że takie zachowanie nie sprzyja budowaniu wizerunku Kościoła czy wrażenia, że zmienił się on rzeczywiście. Dlaczego? Bo czas, gdy można było się zasłaniać szczególnym statusem i powoływać na zaufanie do siebie, już minął. Kościół w Polsce (tak jak wcześniej w USA, Irlandii i wielu innych miejscach) zawiódł zaufanie, przenosił księży, ukrywał dokumenty, mataczył w tych sprawach, krył sprawców. Jeśli teraz chcemy zaufanie odzyskać, potrzebna jest pełna transparentność. Nie tylko słowa, nie tylko przeprosiny, ale pełna przejrzystość. Inaczej wszystkie piękne słowa będą niewiele warte.

Żeby być zdolnym do takiej postawy, konieczna jest dobra diagnoza. A tej, jak pokazuje stanowisko abp. Gądeckiego, nie ma. „Skupienie uwagi społeczeństwa na grzechu wykorzystywania seksualnego – poza bezpośrednią troską o dobro dzieci – ma jeszcze jeden pozytywny skutek. Uprzytomnia nam bowiem miejsce seksualności w życiu człowieka i powagę wszelkich decyzji podejmowanych w tej dziedzinie. Nie tylko wykorzystanie bezbronnego dziecka powoduje rany na całe życie. Sfera seksualności jest tak wrażliwa, że każde wykorzystanie i porzucenie, także osoby dojrzałej, głęboko ją ranią i powodują w jej życiu dalekosiężne negatywne skutki. Ponadto rozmaite grzechy przeciwko czystości są wzajemnie ze sobą powiązane. Jedne rodzą drugie. Lekarstwem na przestępstwa seksualne jest zachowanie VI przykazania Dekalogu. Komu zatem jest bliski los ofiar różnych nadużyć seksualnych, powinien – w ramach holistycznego podejścia – zaangażować się w promowanie kultury czystości" – napisał.

Kłopot w tym, że istotą zarzutu wobec Kościoła nie jest to, że zdarzali się księża łamiący szóste przykazanie (bo to, że człowiek w tej dziedzinie upada, jest dla chrześcijan oczywiste), ale to, że istniał system, który chronił przestępców, przenoszono ich z parafii na parafię, że skupiano się na dobru sprawców (bo byli księżmi), a nie na dobru ofiar, że tuszowano skandale, że ich nie wyjaśniano, że tolerowano działanie przestępców. To jest istota problemu i tego nie rozwiąże „promowanie kultury czystości". Ten komunikat jest zatem błędny na dwóch poziomach: po pierwsze, rzeczowym (diagnozy istoty problemu), a po drugie, komunikacyjnym (przekaz jest skierowany do przekonanych, tych, co generalnie uważają, że wszystko jest OK, a Kościół nie ma sobie nic do zarzucenia, a nie do tych, którzy widzą problem). I, niestety, dowodzi, że nasza hierarchia wciąż nie umie wyciągać wniosków z tego, co wydarzyło się w innych krajach.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Smutnym dowodem są dwa najnowsze wydarzenia związane z metropolitą poznańskim (i przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski) abp. Stanisławem Gądeckim. Zacznijmy od tego, że kilka tygodni temu prokuratura zwróciła się do archidiecezji poznańskiej z prośbą o dokumenty dotyczące śledztwa kościelnego odnoszącego się do pewnego byłego już księdza, który molestował chłopców. Kuria odmówiła, powołując się na tajemnicę zawodową. Sąd zwolnił kurię z tajemnicy, a wtedy ta poinformowała, że nie ma dokumentów, bo przekazała je Stolicy Apostolskiej.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami