WHO często zmieniała zdanie wobec pandemii koronawirusa

Pandemia koronawirusa obnażyła słabość Światowej Organizacji Zdrowia, której zarzuca się brak zdecydowanej reakcji w obliczu rosnącego zagrożenia epidemiologicznego oraz zbyt bliskie związki z Pekinem.

Aktualizacja: 15.05.2020 21:36 Publikacja: 15.05.2020 00:01

Pandemia wymaga licznych briefingów prasowych. Dyrektor generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus (w

Pandemia wymaga licznych briefingów prasowych. Dyrektor generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus (w środku) codziennie musi się mierzyć z trudnymi pytaniami

Foto: AFP

W połowie kwietnia Donald Trump zaatakował publicznie Światową Organizację Zdrowia (WHO), ogłaszając jednocześnie zawieszenie na 60–90 dni amerykańskiej składki. – Gdyby zrobiła swoją robotę i wysłała do Chin ekspertów, aby obiektywnie zbadać sytuację, epidemia mogłaby zostać zduszona w zarodku i spowodowałaby o wiele mniej ofiar – powiedział prezydent. I choć w ten sposób próbował odsunąć od siebie odpowiedzialność za zignorowanie zagrożenia epidemiologicznego w USA, to jego oskarżenia nie są zupełnie bezpodstawne.

Na pasku Chin

Pekin o „zapaleniu płuc nieznanego pochodzenia" po raz pierwszy poinformował WHO 31 grudnia zeszłego roku. Kilka dni później, mimo że lekarze z Tajwanu ostrzegali, że choroba przenosi się z człowieka na człowieka, Światowa Organizacja Zdrowia, powołując się na oficjalne informacje z Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL), twierdziła, że nie ma na to dowodów. Jeszcze pod koniec stycznia, choć do opinii publicznej docierały już pierwsze informacje o tym, że komunistyczne władze zamykają usta lekarzom ostrzegającym przed koronawirusem, organizacja chwaliła Chiny za „transparentność".

22 stycznia komitet WHO miał zdecydować, czy konieczne jest ogłoszenie stanu zagrożenia zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym (PHEIC). W tym samym czasie wirus dotarł już do Japonii, Korei Południowej i Tajlandii. Mimo to dyrektor generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus sprzeciwił się wprowadzeniu PHEIC, powołując się na... uspokajające dane z Chin. Dzień później komitet wznowił obrady, ale jego członkowie nie doszli do porozumienia. Pod koniec stycznia Tedros za zamkniętymi drzwiami spotkał się w Pekinie z Xi Jinpingiem. Po tej rozmowie dyrektor WHO pochwalił chińskie zmagania z pandemią, podkreślając, że „Chiny wyznaczyły nowe standardy" w tej sprawie. 8 lutego ChRL wreszcie wpuściła do kraju misję obserwacyjną WHO.

Dla zwolenników Tedrosa był to dowód na to, że jego ugodowe podejście w stosunku do Chin przynosi pozytywne rezultaty. Dla jego krytyków – oznaka tego, że Światowa Organizacja Zdrowia znalazła się pod wpływem Pekinu, próbującego zatuszować swoje błędy, które uniemożliwiły zatrzymanie epidemii. – Na początku kryzysu organizacja obrała niekonfrontacyjne podejście do ChRL. Ze swojej strony Chińczycy nie tolerowali żadnej krytyki. Gdy koronawirus zaczął się rozprzestrzeniać poza granice Państwa Środka, wcześniejsze oświadczenia WHO zaczęły ją obciążać – mówi w rozmowie z „Plusem Minusem" prof. David P. Fidler, ekspert ds. ochrony zdrowia z amerykańskiego think tanku Council on Foreign Relations.

Najmocniejsze zarzuty pod adresem WHO padły ze strony sąsiadów ChRL. Japoński wicepremier Taro Aso podkreślił, że „gdyby organizacja nie przekonywała świata, że w Chinach nie ma żadnej epidemii, to każdy lepiej by się przygotował". Zasugerował także, że chodzi ona na smyczy Chin i powinna zmienić nazwę na „Chińską Organizację Zdrowia".

Tajwan, który w 2016 roku pod naciskiem Chin stracił status obserwatora przy WHO, zarzuca organizacji, że pod wpływem presji ze strony Pekinu nie udzielała mu odpowiedzi na pytania dotyczące koronawirusa. Co więcej, choć Tajwan jest światowym liderem w walce z epidemią (na 24 mln obywateli zakażonych jest jedynie 440), to na stronach WHO próżno szukać raportów o tym, jak wyspa osiągnęła taki sukces. Podczas jednej z konferencji prasowych wicedyrektor WHO Bruce Aylward, zapytany o to, jak Tajwan radzi sobie z SARS-CoV-2, najpierw udał, że nie usłyszał pytania. Dopytywany, odpowiedział jedynie: – No cóż, już mówiłem o Chinach...

– W ostatnich latach wysokość amerykańskich dotacji dla WHO spada. Wzrasta za to finansowanie ze strony Chin. Prawdopodobnie to wpływa na to, że organizacja orientuje się bardziej na Pekin – tłumaczy w rozmowie z „Plusem Minusem" prof. Rana Mitter, sinolog z Uniwersytetu Oksfordzkiego. O prochińskie sympatie oskarżany jest także sam Tedros. Znany mikrobiolog i działacz ugrupowań marksistowskich z Etiopii w 2017 roku został dyrektorem WHO przy wydatnym wsparciu Chin. Według magazynu „Time" chińscy dyplomaci mocno lobbowali za Etiopczykiem, wykorzystując finansowe wpływy, by zyskać dla niego poparcie państw rozwijających się. Dlatego też, jak twierdzą jego krytycy, przychylnym okiem patrzy na Pekin. Warto zauważyć, że na swoją pierwszą wizytę jako szef WHO Tedros wybrał się właśnie do Państwa Środka.

Mokre targi

W 2003 roku dzięki zdecydowanym działaniom WHO, która sama zbierała informacje o ogniskach choroby oraz wymusiła na Chinach raportowanie o wirusie, udało się opanować epidemię SARS. Na świecie zmarło niecałe tysiąc osób. Obecnie po tej determinacji nie ma śladu. Krytycy zarzucają WHO spóźnioną reakcję i zbyt daleko posuniętą zachowawczość. Stan zagrożenia PHEIC ogłoszono 30 stycznia, gdy koronawirus był już obecny w 19 krajach, a zakażonych było 8 tys. ludzi. To znacznie opóźniło mobilizację sił i środków przeznaczonych do walki z wirusem.

Kiedy w lutym Włochy i USA zawiesiły loty do ChRL i ograniczyły możliwość wjazdu obywatelom Chin, Tedros stwierdził, że jest to działanie pozbawione sensu z medycznego punktu widzenia. Jeszcze na początku marca, gdy SARS-CoV-2 rozpoznano u 97 tys. osób w 90 krajach, WHO podtrzymywała, że ograniczenia podróży lotniczych nie są potrzebne. Organizacja długo wstrzymywała się także z ogłoszeniem stanu pandemii. 26 lutego Tedros ostrzegał, że nierozważne używanie tego słowa może tylko zaszkodzić i wywołać strach.

WHO wciąż wierzyła, że na tym etapie uda się powstrzymać rozwój choroby. Ostatecznie dopiero 13 marca ogłosiła pandemię koronawirusa. W tamtym czasie SARS-CoV-2 rozprzestrzenił się na 110 krajów, a wywoływana przez niego choroba Covid-19 zabiła ponad 4 tys. ludzi. Zakażonych zostało 120 tys. osób. Część ekspertów podejrzewa, że jednym z powodów tego opóźnienia był opór ze strony Chin, które obawiały się o stan swojej gospodarki i wizerunek.

Na początku maja eksperci WHO orzekli, że nie ma konieczności zamykania tzw. mokrych targów. Jak zauważają dziennikarze agencji AP, to właśnie na jednym z takich targowisk, gdzie sprzedaje się żywe zwierzęta, zaczęła się prawdopodobnie epidemia koronawirusa. Co ciekawe, część państw azjatyckich, kierując się apelami epidemiologów, zaczyna je likwidować na własną rękę.

Opieszałość WHO może dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę, że po epidemii SARS otrzymała szerokie uprawnienia. Organizacja może m.in. domagać się od państw, by przygotowały się na zagrożenie epidemiologiczne zgodnie z jej wytycznymi oraz raportowały o rozwoju sytuacji i nowych ogniskach choroby. Ponadto może ogłosić PHEIC mimo obiekcji poszczególnych rządów. – W 2003 roku system międzynarodowy nie opierał się na balansie między mocarstwami. Jedyną potęgą były USA. Dzisiaj nie można ignorować faktu, że Chiny są ważniejsze i silniejsze niż kiedyś, dlatego konfrontacja z nimi nie zakończyłaby się tak jak 17 lat temu – zauważa prof. Fidler.

Szukając odpowiedzi na to, dlaczego WHO nie jest tak skuteczne jak podczas epidemii SARS, eksperci zwracają również uwagę na kwestie personalne. – Ówczesna szefowa WHO Gro Brundtland nie tylko znała się na ochronie zdrowia, ale także była doświadczonym politykiem. Z kolei szef zespołu ds. chorób zakaźnych był wyjątkowo wykwalifikowanym specjalistą, który stawiał na transparentność i pozyskiwanie informacji – przypomina prof. Gerald T. Keusch, lekarz z bostońskiego Uniwersytetu Medycznego.

Pustki w budżecie

Na obronę WHO można przypomnieć, że nie posiada środków przymusu, np. sankcji, pozwalających egzekwować przestrzeganie jej rozporządzeń. Ponadto, jak wskazują dziennikarze brytyjskiego „Guardiana", WHO potrzebuje dobrych relacji z Chinami, by te dzieliły się ze światem informacjami o koronawirusie, co niestety naraża na szwank jej wiarygodność. Eksperci przypominają także, że na efektywność organizacji wpływa wysokość jej budżetu, który składa się z wpłat państw członkowskich. W 2019 roku wynosił on 2 mld dol. – mniej niż niejednego szpitala uniwersyteckiego. W lutym Tedros zaapelował o 675 mln dolarów na walkę z pandemią. Do marca na koncie WHO było tylko 1,2 mln. Całą kwotę udało się zebrać, gdy zakażonych było już milion osób.

Na świecie trwa już dyskusja o tym, czy państwa G7 albo G20 nie powinny stworzyć nowego funduszu, podobnego do tego na rzecz walki z AIDS. Kłopot w tym, że większe nakłady na światową służbę zdrowia nie rozwiążą wszystkich jej problemów. – Nie możemy zapomnieć o pozytywnej roli, jaką WHO odgrywa podczas tej pandemii, nawet jeśli jej reakcja nie jest idealna. Organizacja wymaga jednak strukturalnej reformy, tak by zyskać możliwość działania niezależnie od woli poszczególnych rządów. To wymaga jednak czasu, odwagi i wsparcia państw członkowskich – mówi w rozmowie z „Plusem Minusem" prof. Keusch.

Największe problemy może stwarzać ten ostatni warunek. – Na debatę o stanie WHO wpływ ma rywalizacja USA i Chin, która zdominowała reakcje tych państw na pandemię. Ten polityczny kontekst utrudnia rozmowę o jakiejkolwiek reformie – zauważa prof. Fidler. Dopóki WHO będzie zakładnikiem politycznych rozgrywek mocarstw, dopóty jej odpowiedź na kolejne globalne zagrożenia będzie niewystarczająca. 

W połowie kwietnia Donald Trump zaatakował publicznie Światową Organizację Zdrowia (WHO), ogłaszając jednocześnie zawieszenie na 60–90 dni amerykańskiej składki. – Gdyby zrobiła swoją robotę i wysłała do Chin ekspertów, aby obiektywnie zbadać sytuację, epidemia mogłaby zostać zduszona w zarodku i spowodowałaby o wiele mniej ofiar – powiedział prezydent. I choć w ten sposób próbował odsunąć od siebie odpowiedzialność za zignorowanie zagrożenia epidemiologicznego w USA, to jego oskarżenia nie są zupełnie bezpodstawne.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów