Mój warszawski kolega nie jest poszukującym wrażeń rozkapryszonym młodzieńcem z wyższej klasy średniej. Uznał tylko, że skoro politycy w ogóle się nim nie zajmują, to on im w ten sposób pokaże, co myśli. Poglądy pana Żółtka są mu doskonale obojętne, zresztą umówmy się, że poglądy w polskiej polityce stały się dobrem tak rzadkim, że w zasadzie niewystępującym. W PiS-ie monopol na posiadanie poglądów ma Prezes, reszta ma powtarzać i wypełniać. Nie, no jakieś elementarne szczątki poglądów oni mają, są na przykład przeciwko aborcji, ale już decyzję czy i jak będą głosować, zostawiają Jarosławowi. Mają więc poglądy bezobjawowe.
Jeden z liderów Platformy określił w gronie znajomych swoje ugrupowanie jako partię władzy bez władzy, nieskażoną żadnym stałymi przekonaniami. Platforma może być – dosłownie, to historia z zeszłego roku – jednego dnia przeciw, drugiego za związkami partnerskimi. Reszta nie ma znaczenia, zależy bowiem od tego, co zrobi PiS – my i tak musimy być przeciw.
Najlepszym dowodem na potwierdzenie tezy o zbędności poglądów jest PSL, partia, która z równym zapałem może podnosić, jak i obniżać wiek emerytalny i absolutnie nikt nie będzie tym zdziwiony. Lewica? Głównym, nieskrywanym zresztą, celem jej lidera – prywatnie zamożnego, drapieżnego kapitalisty – było wprowadzenie jej do Sejmu. Poglądy ma być może ich brodaty rewolucjonista, on jednak wciąż woli być szefem studenckiego koła młodych komunistów im. Róży Luksemburg, a nie politykiem.
Nie tylko politykom wydaje się, że poglądy są niczym koń w „Nie ma mocnych", o którym młody mechanizator mówił, że to przeżytek. Do dobrego tonu wśród gwiazd i gwiazdeczek wszelakich, polskich i światowych, a to one są wyroczniami w każdej sprawie, należy wyrażanie obawy przed ideologią, przy czym ideologią nazywają każdy wyrazisty pogląd, zwłaszcza konserwatywny. Ideologiem jest więc katolik niejedzący mięsa w piątki, choć wegetarianin, który nie je go nigdy, nim nie jest. Ideologie tworzą podziały, a podziały są złe. Bo najgorzej jest, jak się kłócą – w tym zgodny jest lud i jego elity.
Ludu mój, przypomnę, że taki kraj, w którym politycy nie kłócili się, przeciwnie, zawsze byli ze sobą w zgodzie i w koalicji, istniał całkiem niedawno, nazywał się Republika Włoska. Pobożni socjaliści, zepsuci chadecy, przedsiębiorczy eurokomuniści, wszyscy razem wespół w zespół, byle nie dopuścić do władzy prawdziwych komunistów i neofaszystów. Skończyło się mafią i korupcją powszechną jak pasta w każdym domu.