Polska nie zasługiwała na Śląsk. Nie było jej przy nim, gdy rósł i dojrzewał. Jeszcze na długo przed tym, zanim zniknęła, żyli obok siebie, nie wchodząc sobie za bardzo w drogę. Mieli różne marzenia i cele. Sarmackość była dla niego dziwactwem, dworek – budynkiem jak każdy inny, pozbawionym tej promieniującej siły, która ukształtowała kulturę I Rzeczypospolitej. Ona sama zaś najprawdopodobniej dość mocno irytowała śląski zmysł porządku swoim rozmemłaniem. I nagle, 100 lat temu, polskość, której nigdy tu nie było, wydaje się czymś tak oczywistym i upragnionym jednocześnie, że w jej obronie powstania zaczynają wybuchać z sezonową częstotliwością. A ostatnie z nich staje się wydarzeniem bardziej socjologicznym niż militarnym. Wciąga w tę polską awanturę już nie garstkę szaleńców, ale szerokie masy. Jakim prawem do tego doszło? Bo na pewno żadnym z praw historii ani polityki.