Utwory dawnych mistrzów bywają „nowsze", świeższe niż produkcje sezonowych gwiazd. Poza tym mam alergię na marketing i PR. To czasami się na mnie mści w różnych rozmowach, kiedy np. nie wiem nic o „Klerze" Wojciecha Smarzowskiego albo najnowszej płycie Dawida Podsiadły. „Wojnę polsko-ruską" Doroty Masłowskiej przeczytałem pięć lat po premierze.
Mam na półce nowość książkową, którą mogę ze spokojnym sumieniem polecić, jest to „Szekspir bez cenzury" Jerzego Limona. Mało kto wie, że twórca i dyrektor Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego jest także prozaikiem. Nietuzinkowym, przekornym, erudycyjnym, a przy tym dowcipnym i wyćwiczonym w literackiej mistyfikacji. Jego ostatnia książka poświęcona jest słownictwu erotycznemu w sztukach stratfordczyka. Zawiera ona, oprócz indeksu świństewek, często błyskotliwych neologizmów, sporo XVI-wiecznych rycin przybliżających erotyczną ikonografię epoki. Książka Limona uświadamia, że większość erotyczno-lingwistycznych zabaw Szekspira niestety ginie w przekładach. Choć publikacja ma charakter słownikowy, czyta się ją z wypiekami na twarzy i niezdrową ciekawością.