Zaczęło się od maila, który przecisnął się przez zasieki i zamiast do śmieci wpadł wprost pod me łapy. „Date a MILF", zachęcał. Trochę mnie przytkało. MILF? Nie znam człowieka. Wspomniałem o swojej propozycji oraz niewiedzy kolegom z pracy i zostałem zgodnie wyszydzony. Otóż rzeczony MILF to – wyjaśniam tym porządnym z czytelników – atrakcyjna pani w wieku średnim i mniejsza już, skąd nazwa się wzięła. W wieku średnim?! Poczułem się dotknięty propozycją.
Gdzie te czasy, pomyślałem, gdy proponowano mojej osobie udział w światowym „Who is Who", a nawet zapewniano, że zostałem nominowany do tytułu „Woman of the Year". I żeby nie było, hejterzy, że to podpucha jakaś była. Nie, to szczere uznanie przemawiało, nominacja była gratis, tytuł, którego z niezrozumiałych przyczyn mnie nie przyznano również. Wydawca prosił tylko, bym podesłał zdjęcie i pokrył koszty okolicznościowego albumu. Aha, wygrała Hillary Clinton i owszem, poczułem się dotknięty....
Wybierz najkorzystniejszą ofertę i zyskaj dostęp do najważniejszych tekstów rp.pl z sekcji: Wydarzenia, Ekonomia, Prawo, Plus Minus; w tym ekskluzywnych tekstów publikowanych wyłącznie na rp.pl.
Dostęp do treści rp.pl - pakiet podstawowy nie zawiera wydania elektronicznego „Rzeczpospolitej”, archiwum tekstów, treści pochodzących z tygodników prawnych, aplikacji mobilnej i dodatków dla prenumeratorów.