We wtorek zaczęła się sprzedaż 5,115 proc. akcji Wisły kibicom. Celem było uzbieranie 4 mln zł – wypuszczono 40 tys. akcji, każda warta 100 zł. Sprzedaż miała potrwać miesiąc, przynajmniej na taki okres zaplanowano kampanię na portalu Beesfund.com. Tymczasem wystarczyło mniej niż 24 godziny, by wszystkie akcje się rozeszły, a nowymi współwłaścicielami Wisły zostały 9124 osoby.
W Polsce dotychczas nie było klubów piłkarskich, które należałyby do kibiców. Wisła oczywiście też z dnia na dzień takim klubem się nie stała. Nowi współwłaściciele będą dysponować w sumie 5,2 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. Resztę mają trzej pożyczkodawcy: Jakub Błaszczykowski, Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński, w zamian za wyłożenie po 1,3 mln zł. Innymi słowy, udział kibiców w rzeczywistym podejmowaniu decyzji będzie znikomy, by nie powiedzieć żaden.
Długi wciąż są
Akcje kupowane w Beesfund były bardziej crowdfundingiem niż faktycznie oddaniem klubu w ręce kibiców. Nie zmienia to jednak faktu, że nowi zarządcy Wisły odnieśli ogromny sukces.
Oprócz czterech milionów z Beesfund oraz kolejnych czterech pożyczek klub w ostatnich tygodniach zyskał jeszcze 3 mln ze sprzedaży karnetów, 2,7 mln z transferów Jesusa Imaza i Martina Kostala do Jagiellonii, a także kilkaset tysięcy z innych zrzutek i zbiórek wśród kibiców.
W sumie daje to więcej niż 12,2 mln zł. W grudniu mówiło się, że tyle Wisła musi zgromadzić, by spłacić długi i dostać licencję na przyszły sezon.