To był symboliczny wieczór w Lidze Mistrzów. Niemal dokładnie rok temu Atalanta rozbiła 4:1 Valencię, co pozwoliło jej awansować do ćwierćfinału, ale mecz rozgrywany wówczas w Mediolanie uznano za bombę biologiczną, która przyspieszyła rozwój epidemii koronawirusa.
W środę na stadion w Bergamo kibice wejść nie mogli, ale mimo bolesnych pandemicznych doświadczeń i apeli lokalnych władz zebrali się licznie przed obiektem, by dopingować swoich zawodników. "Cafeteros + Grappa, upijmy ich!" - głosił jeden z transparentów, nawiązujący do nazwy włoskiego napoju alkoholowego i przydomka reprezentacji Kolumbii, w której grają dwaj napastnicy Atalanty Luis Muriel i Duvan Zapata.
Po pół godzinie gry kaca mogli mieć jednak gospodarze. Najpierw czerwoną kartką ukarany został Remo Freuler, próbując powstrzymać wychodzącego na czystą pozycję Ferlanda Mendy'ego. Później boisko z powodu urazu opuścić musiał Zapata. Ale piłkarze Atalanty nie zamierzali narzekać na ból głowy, tylko zakasali rękawy i robili wszystko, by wybić Real z rytmu i nie stracić gola. Udawało się do 86. minuty, gdy Mendy zdecydował się na uderzenie zza pola karnego i zrobił to na tyle precyzyjnie, że nie dał szans bramkarzowi.
Do awansu przybliżył się także Manchester City. Drużyna Pepa Guardioli pokonała na wyjeździe (w tym przypadku na neutralnym terenie w Budapeszcie) Borussię Moenchengladbach, to już jej 19. zwycięstwo z rzędu i nic nie wskazuje na to, by ta seria miała się szybko skończyć. Bohaterem wieczoru na Puskas Arenie był Bernardo Silva. Trafił na 1:0 i asystował przy golu Gabriela Jesusa.
1/8 FINAŁU LIGI MISTRZÓW