Sytuacja, która może się przytrafić niemal każdemu. Organizujemy imprezę sylwestrową, zapraszamy znajomych, otwieramy szampana – jednego, drugiego, trzeciego, po czym przychodzi godzina 22, a wraz z nią... policja wezwana przez sąsiadów. Pojawia się wybór – albo natychmiastowy koniec balangi (wszak dziwnie kończyć sylwestra przed nastaniem Nowego Roku), albo usiłowanie zachowania jako takiej ciszy (scenariusz utopijny, przegrywający ze stanem upojenia biesiadników), albo zabawa na całego – ale z kosztami jak za imprezę w najdroższym z okolicznych lokali (mandaty) i murowaną awanturą z sąsiadami nazajutrz. Czy jednak aby na pewno prawo pozostaje w tej sytuacji bezsilne? Czy jesteśmy zdani tylko i wyłącznie na łaskę bądź niełaskę sąsiadów, a scenariusz pt. „hulaj duszo, piekła nie ma!" możemy realizować tylko na imprezach zamkniętych? I co wreszcie, gdy to my znajdujemy się po przeciwnej stronie barykady – czyli jesteśmy tymi, którzy pragną spędzić sylwestra z którymś z programów telewizyjnych, a nocne swawole sąsiadów są nam wybitnie nie w smak?
Nadgorliwy sąsiad
Tak zwane zakłócanie ciszy nocnej (nazwa bardziej zwyczajowa niż fachowa) obrosło w liczne legendy. A to dyskutuje się, kiedy tak naprawdę trwa, a to rozważa, jaki próg decybeli musi zostać przekroczony, a to omawia się różne strategie zachowań względem interweniujących funkcjonariuszy (wpuścić ich czy nie?, pokajać się czy poinformować, że sąsiedzi są po prostu przewrażliwieni?).
Zostawiając z boku sferę mitów, przede wszystkim wypada zauważyć, że „zakłócanie ciszy nocnej" to nic innego, jak wykroczenie z art. 51 § 1 kodeksu wykroczeń (dalej: k.w.), zagrożone karą aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny (teoretycznie aż do 5 tys. zł).
Brzmi groźnie? W praktyce ciężko sobie wyobrazić, by ktoś za urządzenie zbyt głośnej imprezy trafił do aresztu. Sankcją stosowaną w zdecydowanej większości przypadków jest grzywna, którą może albo nałożyć funkcjonariusz policji w drodze mandatu, albo orzec sąd. Przepisy prawa zasadniczo nie określają, „jak głośno musi być, żeby było za głośno". Nie ma więc sztywnej „decybelowej" granicy, której przekroczenie naraża sprawców na odpowiedzialność za wykroczenie z art. 51 § 1 k.w.
Wyjaśnienia wymaga mit, czyli nadmieniona już kwestia, kiedy rzeczywiście trwa „cisza nocna". Wbrew powszechnej opinii żaden z przepisów prawa nie reguluje tego wprost. Co ciekawe, sam przytoczony art. 51 § 1 k.w. operuje pojęciami zakłócania spokoju, porządku publicznego (warto zwrócić uwagę, że dwa wymienione naruszenia można uczynić także za dnia) i spoczynku nocnego. Pomimo to zwyczajowo przyjmuje się, że „cisza nocna" (poprawnie – spoczynek nocny) trwa od godziny 22 do 6.