W mijającym roku „plon" nowych regulacji prawnych, ustaw i przepisów dotyczących działalności przedsiębiorców był obfity. W przeważającej mierze – negatywny. Zdarzyło się kilka pozytywnych wyjątków – to prawda. Jednak od razu pojawiły się przysłowiowe „glisty" i „kapustę" diabli wzięli. Najważniejszą zmianą na plus było uchwalenie konstytucji biznesu. Powstawała ona w bólach i zaliczyła znaczne opóźnienie. Wreszcie jednak jest i mogłaby stanowić dla przedsiębiorców nadzieję na lepsze jutro. Co z tego, gdy jej idei nie rozumieją polscy urzędnicy. Uważają oni, że ich „widzimisię" ma rangę nadrzędnego prawa. Na dokładkę z konstytucją nie pogodzono wielu istniejących wcześniej lub wprowadzanych równolegle przepisów. Są więc niejasności interpretacyjne, sprzeczności itd. A polski przedsiębiorca jak miał pod górkę, tak ma nadal.
Przez cały rok na rynku pracy pogłębiał się deficyt pracowników. Rząd ułatwił więc zatrudnianie cudzoziemców w 20 grupach zawodowych. To krok w dobrym kierunku, ale... kropla w morzu potrzeb! Niezbędna jest spójna polityka migracyjna. W Polsce nikt więcej do pracy już bowiem nie pójdzie. Ci, co mogliby, siedzą na wcześniejszych emeryturach lub zgarniają kolejne „plusy" z programów socjalnych. Nie w głowie im praca, jeśli kasa się zgadza. Trzeba więc albo odciąć „socjał" i skłonić ludzi do pracy, albo otworzyć szeroko granice. Cudów nie ma.
Przedsiębiorcy doczekali się także w tym roku ustawy umożliwiającej sukcesję w małych firmach rodzinnych. Śmierć właściciela nie stanie się pogrzebem dla firmy. Będzie ona mogła dalej funkcjonować, zachowując pracowników, uzyskane decyzje administracyjne i realizując podjęte kontrakty. Proces legislacyjny tej ustawy był wręcz wzorcowy. Zachowano zasady dialogu społecznego. W rezultacie powstał przemyślany przepis prawny.
Ano właśnie! Nawet spójne i udane zmiany prawa po głębszej analizie doprowadzają do smutnych wniosków. Ile jeszcze mieliśmy przykładów poszanowania reguł dialogu społecznego w trakcie legislacji? Trzeba ich ze świecą szukać. Za to przypadki deptania dialogu były nagminne.
A przecież dialog społeczny to jedyna metoda na pozbycie się „kapuścianych szkodników". Mamy przygotowanych partnerów społecznych. Wspaniałych przedsiębiorców. Know-how niezbędne do rozwiązania większości problemów. Wystarczy, żeby tylko wszyscy zechcieli z tych narzędzi skorzystać. Wszyscy bez wyjątku. A wtedy za rok do wyliczenia pozytywnych zmian trzeba będzie całego wydania „Rzeczpospolitej".